Jakiś czas temu zdałem sobie sprawę, że moje życie to dwie równoległe ścieżki, którymi dążę do nicości. Jedna prosta, nudna, mógłbym nawet powiedzieć, że idealna, gdyby nie parę dziur, w które wpadałem kiedy nie skupiałem się na tym, gdzie stawiam kroki. Druga zaś... cóż, wkluczała kogoś o imieniu Sehun i masę źle podjętych decyzji.
~*~
Najpierw załatwia mi pracę kelnera, sprawia że potrafię uwierzyć we wszystko, a teraz przez niego siedzę na swojej kanapie ze spluwą skierowaną we własne lekko rozchylone usta. Z lufą pistoletu przyciśniętą do tylnej ścianki gardła jesteś w stanie wypowiedzieć tylko samogłoski.
~*~
Jednym z najgorszych momentów pracy w sklepie całodobowym jest chwila po zniknięciu ostatniego klienta za ciężkimi drzwiami lokalu. W twoich uszach wciąż rozbrzmiewa echo poruszonego dzwoneczka nad wejściem oraz pamięć rzuconego od niechcenia "do widzenia", gdy nagle wokół zapada ta cisza. Cisza, która otacza cię ze wszystkich stron i staje się powodem dla serca, by odrobinę przyspieszyć tętno. Jest tak cicho, że za sekundę zaczną Cię boleć uszy, a kiedy staną się wystarczająco czułe, będą rejestrować każdy szelest jako najgorszą klątwę. Nie pozostaje Ci nic innego jak stać za ladą niczym idiota i spinać mięśnie pleców w oczekiwaniu na napad potencjalnego bandyty. Każdy wieczór to nowa dawka adrenaliny.
Ciche buczenie chłodziarki zawsze działało na mnie kojąco, pomagając myślom uciec gdzieś daleko, a rękom skupić się na dokładnym odseparowaniu produktów od siebie. Chude nadgarstki działały zwinnie, już mechanicznie ustawiając butelki i puszki pod ściankami lodówki. Zdawać by się mogło, że nie ma nic trudnego w odróżnieniu soku pomarańczowego czy coli dietetycznej od zwykłej wody mineralnej. Jednak jeśli już popełnisz błąd... nawet nie wiesz jakie poniesiesz konsekwencje.
Mimo, że zawsze staram się pracować szybko, zanim skończę układać butelki na półkach moje knykcie zamarzają, spowalniając wyćwiczone ruchy. W takich momentach muszę zamknąć drzwiczki chłodziarki i zwyczajnie zrobić sobie przerwę, trąc palce o siebie. Wierzę, że w ten sposób uzyskam trochę tak bardzo upragnionego ciepła. Ponoć moje dłonie są gładkie - tak powiedział mi Kyungsoo, kiedy wczoraj po raz pierwszy przy ludziach chwycił mnie za rękę. Mój Kyungsoo. Jego też są przyjemne w dotyku, takie ciężkie i miękkie, takie, dzięki którym czujesz się bezpiecznie i przez które marzysz być dotykanym. Delikatne. Muszę spytać jakiego kremu używa.
- Zdajesz sobie sprawę...
Dla Yifana już z definicji nie istniało coś takiego jak wyczucie czasu. Znikał, kiedy był najbardziej potrzebny lub co gorsza, w ogóle się nie pojawiał, a kiedy już myślałeś, że jesteś sam i postanowiłeś powspominać uroczy wieczór spędzony z twoją miłością, albo ponucić nowy hit Katy Perry, przebierając się w kantorku dla personelu, on pojawiał się znikąd i straszył cię na śmierć. On nazywał to stylem, a ja skoncentrowanym chamstwem.
W powietrzu rozniósł się żałosny pisk, który łudząco przypominał dziewczęcy głos. I pochodził ode mnie.
- ...że już za trzy dni otwierają ten nowy klub w centrum? Gipp. Wybierasz się?
Domyślałem się, że muszę wyglądać idiotycznie z tym dziwnie przestraszonym wyrazem twarzy, siedząc na lepkich od brudu płytkach, ale nie mogłem się powstrzymać, by zlustrować wzrokiem postać mężczyzny stojącego przede mną. Denerwował mnie. Ten jego idealny wzrost, idealne blond włosy ułożone w idealnym nieładzie, te jego idealne perfumy, którymi perfumował idealnie smukłą szyję, idealny głos, którym potrafił idealnie operować. Twarz, która idealnie wyrażała jego pogardę do otaczającego go świata, jakby mówił: 'I tak jestem lepszy od ciebie, nie próbuj'. Najbardziej jednak denerwował mnie fakt, że Yifan nie był gejem.
Stał nonszalancko opary łokciem o najbliższą półkę, przyglądając się swoim paznokciom. Idealnym zresztą.
Odgarnąłem grzywkę z czoła i odwróciłem się do lodówki by kontynuować rzuconą parę minut temu czynność.
- Nie wiem, zależy czy Kyungsoo będzie chciał ze mną iść. - Starałem się zignorować dziwne uczucie, które zaczęło niebezpiecznie rozwijać się w mojej klatce piersiowej. Dylemat. Z jednej strony chciałem iść do nowego klubu, miałbym okazję pokazać światu jaka jest ze mnie dobra dupa ...z drugiej zaś strony Mój Soo nie lubił takich miejsc. - A co?
Sok pomarańczowy po prawej stronie, Cola po lewej.
- Widzę, że ktoś tu jest na smyczy.
Czy można usłyszeć złośliwy uśmieszek rozmówcy, nie patrząc na tą osobę?
- A zawsze myślałem, że to kobiety trzymają pod kapciem swoich partnerów. Nie odwrotnie. Pączuś wprowadza swoje żelazne zasady, widzę.
Wspomniałem, że Yifan był homofobem? Tak, nienawidził homoseksualistów, a zwłaszcza takiego jednego. Mnie. Jak to kiedyś powiedział: 'Wolę patrzeć jak mój pies liże sobie jajka, niż jak ty całujesz się z tym swoim Pączkiem'. Jego świat był idealny, nie dopuszczał do świadomości żadnego ustępstwa od reguły.
Przygryzłem wargę i ponownie skupiłem całą swoją uwagę na tym co robię. Jeszcze godzina. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy uświadomiłem sobie, że za godzinę opuszczę przytulne wnętrze sklepu na rzecz spaceru z moim chłopakiem, który od jakiegoś czasu odprowadzał mnie codziennie po pracy. Jeszcze godzina.
~*~
Kiedyś siedząc na kiblu oglądało się gazety porno, dziś klasyczne cycki zastąpiły katalogi mody i szwedzkich mebli. Jesteśmy niewolnikami w białych koszulach. Reklamy zmuszają nas do pogoni za samochodami i ciuchami. Wykonujemy prace, których nienawidzimy, aby kupić niepotrzebne nam gówno. Żaden facet mając na sobie bokserki od Calvina Kleina nie przyzna się, że lubi mieć nazwisko jakiegoś innego faceta na swoim tyłku. Mimo tego każdego dnia wyciąga z szafy nową parę i ani mu się śni, by tym razem ubrać klasyczne bawełniane majtki z sieciówki. Woli aby jego pośladki były okryte w stylu. Smutne jest to, że dobra marka nie jest synonimem do słowa wygoda czy zadowolenie.
Kiedy sobie to uświadamiamy, jesteśmy na serio wkurwieni.
Ja natomiast mimo nieprzyjaznych prognoz na deszczowy wieczór i próśb mojej matki o założenie czegoś cieplejszego, wyszedłem z domu, będąc dumnym wieszakiem dla męskiej parki z nowej kolekcji jesień/zima Huang. I choć kurtka zaprojektowana była na te chłodniejsze pory roku, nie zdołała mnie okryć przed wiatrem, który skutecznie mroził moją skórę, wnikając pomiędzy szczeliny materiału. Przez chwilę marzyłem o mojej starej, zapomnianej puchówce, która zapewne w tej chwili konsumowana była przez mole w głębinach szafy stojącej w przedpokoju. Potem przypomniałem sobie, że na kurtkę którą mam na sobie wydałem równowartość swojej miesięcznej pensji. Wtedy przestałem marzyć.
Próbując się rozgrzać dreptałem w miejscu, co chwilę zerkając w kierunku z którego za kilka minut powinien nadejść Soo. Mój Soo. I choć wiedziałem, że on mnie nigdy nie zawiedzie, powoli zacząłem się martwić, gdy wskazówka zegarka niebezpiecznie przechyliła się poza wyznaczoną godzinę naszego spotkania.
-Ładną pogodę dzisiaj mamy, no nie?
I w ten oto sposób po raz pierwszy spotkałem Oh Sehuna. Czekając na swojego chłopaka przed sklepem, w którym nienawidziłem pracować, trzęsąc się z zimna i martwiąc, czy czasem nie zostałem porzucony.
- Słucham? - Stał kilka metrów ode mnie, jego wysoka sylwetka oparta o mur budynku, z zapalonym papierosem miedzy chudymi palcami. Znudzonym wzrokiem sunął po pogrążonym w ciemnościach placu przed nami. Ciekawe o czym myślał. Korzystając z danej mi okazji ostrożnie dokonałem wstępnych oględzin chłopaka. Kościsty, zgarbiony, niechlujnie ubrany, nie w moim typie. W przeciwieństwie do Kyungsoo w jego włosach nie dało się dostrzec blasku świeżości, jego wzrok był jakby przysłonięty woalką zmęczenia. Nieobecny.
- Na co się tak gapisz? - Ciche burknięcie szybko mnie ocuciło, uświadamiając jaki błąd popełniłem. Spojrzałem na niego zmieszany, by spotkać się tylko ze statuą spokoju i opanowania. Powoli zanurzałem się w wannie wypełnionej moim zażenowaniem i irytacją, mój mózg pracował intensywnie, obierając najlepszą taktykę obrony.
- Na nic - mruknąłem, a kamyk pod moim butem wydał się wielce absorbujący. To cholernie dołujące, że jedna osoba i to w dodatku taka, którą pierwszy raz widzisz na oczy jest w stanie wprowadzić cię w tak wielkie zakłopotanie. Odwróciłem się od niego, poprawiając przy okazji kołnierz parki, gdy przez moje wykończone pracą ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz spowodowany zimnem. Nie musiałem odwracać głowy by wiedzieć, że koleś wywierca mi dziury w plecach tymi swoimi pustymi oczami. Bardzo nieprzyjemne uczucie. Miałem wrażenie, że nagle zrobiło się jeszcze chłodniej niż było w rzeczywistości.
- Z racjonalnego punktu widzenia mamy październik, zima się zbliża, jest zimno. - Czasami zastanawiałem się jak tacy debile jeszcze przetrwali w tym świecie. – Fajna kurtka.
Uniosłem brwi, zastanawiając się czy dobrze usłyszałem. Czy ten bezgustowny człowiek, w starej bluzie ze śmietnika, nazwał moją nową parkę z kolekcji jesień/zima Huang 'fajną'? Na pewno był pierwszym, który ją zauważył.
Odwróciłem głowę w jego stronę, a potem spojrzałem na siebie. Potem znowu na niego.
- Dzię...
- Widziałem taką samą w lumpeksie, kiedy robiłem zakupy z matką. - Ta wanna nie ma dna, więc spadam coraz niżej, pochłonięty przez głębiny mojej rozpaczy. Patrzyłem z lekko rozchylonymi ustami jak chłopak zaciąga się swoim śmierdzącym papierosem, a po chwili spomiędzy jego warg wyłania się obłok dymu. Ponoć przeciętny palacz podczas swojego życia zbiera w płucach do kilograma smoły.
Miałem coś powiedzieć, ale powstrzymało mnie delikatne klepnięcie w ramię. Cholerne klepnięcie w ramię, a już myślałem że pocisnę gówniarzowi. Automatycznie na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, kiedy zobaczyłem przed sobą Kyungsoo. Zapomniałem o jego spóźnieniu, gdy tylko spojrzałem w te jego wielkie oczy. Jednakże gdy zacząłem się pochylać by pocałować go w geście przywitania, odsunął głowę ode mnie. Moje policzki paliły żywym ogniem a w gardle pojawiła się gula. Wielkości arbuza.
- Nie przy ludziach kochanie.
Spojrzałem za siebie. Po chłopaku nie było śladu, jedynie niedopałek papierosa rzucony na chodnik świadczył o jego niedawnej obecności. Ulice o tej porze ziały pustkami. Sklepy oprócz całodobowego za mną były pozamykane. Naszymi jedynymi akompaniamentami pozostały srające gdzie popadnie gołębie.
- Okej.
~*~
Z każdą minutą moją czaszkę zalewała coraz to intensywniejsza fala bólu. Upierdliwe pulsowanie skroni i ucisk z tyłu głowy nie dawał mi szansy na skupieniu myśli wokół konkretu. Było ich za dużo, za bardzo szalały, chaotycznie obijając się o ścianki mojej głowy. Jakby z oddali słyszałem stukot własnych obcasów i śmiech przechodzącej obok mnie grupki ludzi. Dźwięki rzeczywistości. Kap, biip, stuk, kurwa, fajna kurtka - widziałem taką w lumpeksie.
Tak, myślałem o nim. Nie o jego chamskim komentarzu, ale o nim. O jego posturze i bezuczuciowym wyrazie twarzy. Irytacja ustąpiła ciekawości. Kim był ten chłopak? Nie, to nie możliwe, żeby jakiś tam gnojek tak bardzo utkwił mi w głowie.
- Kochanie, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Głos Kyungsoo wyrwał mnie z zamyślenia, jednocześnie nasilając ból głowy. Rzuciłem mu przepraszający uśmiech i ścisnąłem mocniej jego ciepłą rękę.
- Przepraszam, na chwilę odfrunąłem. - Zawsze bałem się wracać sam do domu. Nie mieszkałem w zbyt przyjaznej okolicy, zwłaszcza dla ludzi takich jak ja. Przyzwyczaiłem się do przezwisk rzucanych w moją stronę, a potem nauczyłem się być niewidzialnym i nie wyróżniać na tle innych. Przezwiska ucichły, zwierzyna w dresach i klapkach z bazaru znalazła nową ofiarę by rozszarpać jej wnętrze zębiskami nietolerancji i braku poczucia moralności. Ja zacząłem spacerować z Kyungsoo.
Usłyszałem ciche westchnięcie chłopaka, a kiedy spojrzałem w bok, na jego profil, ujrzałem urocze policzki pokryte rumieńcem.
- Pytałem się czy może... nie chciałbyś może… - Był naprawdę słodki kiedy się denerwował. -Ehh... masz jakieś plany jutro po pracy? W sensie... jesteś wolny?
Nie potrafiłem powstrzymać chichotu, dlatego zakryłem usta dłonią.
- A jakie mogę mieć plany po 22, głuptasku?
Oczekiwałem pogodnego śmiechu w odpowiedzi, zamiast tego usłyszałam parsknięcie, a ciepło przylegające do mojego boku zniknęło. Kyungsoo odsunął się ode mnie, mrucząc coś pod nosem. Kiedy sięgnąłem do przodu by ponownie chwycić jego dłoń odsunął się jeszcze dalej, wkładając ręce do kieszeni kurtki.
Gula w gardle ponownie ogłosiła swoją obecność.
- Soo, przepraszam. - Przyspieszyłem by dorównać mu kroku. Nagle poczułem, że wchodzę na niebezpieczny grunt. Jeden zły ruch i po mnie. Kiedy przełykałem ślinę, moje gardło stanęło w ogniu. I mimo, że Kyungsoo często zbyt szybko się irytował, każda taka sytuacja stawiała mnie na skraju. Jeden krok dalej i spadam w przepaść. - Soo zwolnij, proszę. Nie chciałem, nie to miałem na myśli.
- Taa... skoro masz takiego głupiego chłopaka, to dlaczego nie zaczniesz sam wracać od domu?
- Soo, Kochanie. - Udało mi się wreszcie uczepić jego ramienia, na co chłopak zareagował skrzywieniem twarzy w dziwnym grymasie. Obrzydzenia? Nie odsunął się jednak, na co odetchnąłem z ulgą. - Przepraszam noo....
Znacie to uczucie niezręcznej ciszy, prawda? Atmosfera robi się ciężka i nieprzyjemna, jakby otaczała was para nieznanych ramion. Macie ochotę wyrwać się od tego uczucia, czymkolwiek jest i uciec gdzieś daleko, chowając się pod bezpieczne ciepło koca. Nie wiadomo czy można coś powiedzieć, ruszyć się, mrugnąć, aby nie pogorszyć swojej pozycji. Szliśmy w milczeniu. Na zegarku mijały sekundy, a ja miałem wrażenie, że to godziny, lata spędzone w piekle.
- Stąd chyba już trafisz do domu, co? - Cichy głos Kyungsoo przyprawiał mnie o dreszcze. Stanęliśmy w miejscu, gdzie w oddali mogłem zobaczyć mój blok. Chłopak stał ze spuszczoną głową, wciąż z rękami w kieszeniach. O dziwo nie odsunął się, kiedy pocałowałem go w policzek. Wzdrygnął się tylko.
- Tak dziękuję, dobranoc.
- Dobranoc.
Jeszcze długo patrzyłem w kierunku gdzie zniknął. Tym razem nie rzucił mi uroczego uśmiechu przez ramię. Dziś zostałem obdarowany widokiem jego pleców.
~*~
Cierpię na bezsenność. W ciągu doby jestem w stanie zamknąć oczy na jedynie kilkunastominutowe drzemki. Nigdy się nie budzę, ponieważ tak naprawdę nigdy nie zasypiam. Już dawno zapomniałem jakie to uczucie być obudzonym przez słońce wpadające przez okno do pokoju albo cichy głos mamy i delikatny dotyk na ramieniu. Czasami mam wrażenie, że wychodzę z własnego ciała i przyglądam się sobie leżącemu na kanapie z pilotem w ręku, wpatrzonemu w ekran telewizora, oglądającego te same postacie polityków, celebrytów, sportowców i modeli. Nie pamiętam twarzy własnej babci, a Usiana Bolta rozpoznałbym po tyłku.
Czasami pojawiam się w różnych miejscach, nie wiedząc uprzednio jak się tam dostałem. W jednej minucie siedzę na fotelu, a w drugiej zaglądam do lodówki w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Pięć rodzajów musztard, jedno pesto i stara cytryna. Wracam przed telewizor, a kiedy zaburczy mi w brzuchu znów idę do kuchni by zaglądnąć do pustej lodówki. Chyba trzeba zrobić zakupy. Nie robię ich często, bo oboje z mamą jemy w pracy albo po pracy, na mieście.
Zazwyczaj około 2 w nocy w mieszkaniu rozlega się dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Oczywiście nie śpię. Oczami wyobraźni widzę jak moja mama z wielką ostrożnością stawia kroki by nie narobić wiele hałasu. Ściąga buty, płaszcz, a potem skrada się do salonu by zobaczyć mnie rozwalonego w samych bokserkach na kanapie. Chce zabrać mi pilot, by wyłączyć wciąż włączone urządzenie, ale ja krzyżuję jej plany siadając znienacka.
Lubię straszyć ludzi.
- Jezus Maria święta, człowieku! Chcesz żebym na zawał padła?! - Nie mam już siły żeby się śmiać, ale gdybym miał, to bym się zaśmiał.
- Przepraszam mamo, to niechcący.
- Tak. Skoro to było niechcący to ja nadaję się na modelkę - prychnęła na mnie i odrzuciła swoją torebkę gdzieś na bok.
Spojrzałem na nią, unosząc brwi. Szczupła kobieta o długich czekoladowobrązowych włosach i ciemnej cerze podobnej do mojej, stojąca przede mną w rzeczywistości nadawała się na modelkę. Dla mnie mama była ideałem kobiety.
Odwróciła się na pięcie, kierując kroki w stronę kuchni.
- Znowu nie możesz spać? Piłeś rumianek na noc?
Przewróciłem oczami na to pytanie i ponownie wbiłem wzrok w szklany ekran. Telezakupy tym razem. Jakiś czas temu poszedłem do lekarza żeby przypisał mi coś na nieprzespane noce.
- Nie, nie da się umrzeć od tego.
- Ale panie doktorze, to już powoli staję się niebezpieczne. Budzę się w różnych miejscach, nie może mi pan czegoś przypisać? Cokolwiek?
- Wystarczy ci więcej ruchu na świeżym powietrzu i picie rumianku na noc.
I wiecie co? Rumianek jest chujowy.
~*~
Zatrudniając się w sklepie musiałem przyjąć jedną zasadę. Nie przetrwasz póki nie zaczniesz udawać. Kiedy klient pojawia się w naszych progach, należy uśmiechnąć się szeroko i zaproponować swoją pomoc. Ludzie wchodząc do lokalu nie zawsze są pewni czego chcą, a i tak trzeba zadać to jedno, szczególnie denerwujące pytanie, tego wymaga etykieta. Potem następuje wymiana towaru za pieniądze, 'dziękuję, zapraszamy ponownie', a kiedy klient znika mi z oczu, zrzucam sztuczny uśmiech i powracam do czytania mojej mangi, którą ukrywam pod ladą.
- Znowu czytasz to swoje gejowskie porno?
Już mówiłem, że Yifan jest denerwujący, no nie?
- Odczep się Wu.
- Odczepię się jeśli mi powiesz, co w tym takiego interesującego. Zdajesz sobie sprawę, że masturbacja nie jest dozwolona w miejscu pracy.
- Nie masturbuję się w miejscu pracy. - Oderwałem wzrok od mangi, by spojrzeć na niego krytycznie. - W przeciwieństwie do ciebie. - Lubiłem się z nim drażnić. Co prawda moje riposty były tępe jak nóż do masła, ale przynosiły mi satysfakcję.
Na twarzy blondyna pojawił się grymas, a sam wyprostował się gwałtownie.
- Skąd o tym wiesz?!
Z rąk wypadł mi trzymany przedmiot, a szczęka razem z nim. Kurwa.
- Wu... czy ty... serio?
Mężczyzna otworzył usta by coś powiedzieć. Twarz kolorem wpasowała się w czerwoną koszulkę, którą miał na sobie.
- Jeśli coś piśniesz... przysięgam, że tego pożałujesz cioto. - Więc doszło do gróźb, hę? Przynajmniej nie będzie mnie już męczył, a mój śmiech pozostanie w jego świadomości do końca jego dni.
Czułem w ustach słodki smak zemsty.
~*~
To, co się wydarzyło poprzedniego dnia z Kyungsoo przeszło do historii wraz z jego esemesem: 'Przepraszam ;('. Nie mogłem zignorować kilku następnych wiadomości z prośbą o spotkanie i słodkimi słowami przepełnionymi miłością. Wiedziałem, że mój chłopak jest dżentelmenem w każdym calu, nie potrafiłem być na niego zły, więc zgodziłem się na wspólne wyjście. Nasze pierwsze wspólne wyjście. Zazwyczaj umawialiśmy się w domu któregoś z nas albo kiedy odprowadzał mnie wieczorami do domu. Zawsze byliśmy sami, czyż to nie romantyczne? Dziś zaś pierwszy raz pojawimy się wśród ludzi.
Ten wieczór był zdecydowanie przyjemniejszy dla mnie i mojego wrażliwego na zimno ciała. Nowa parka z kolekcji jesień/zima Huang prezentowała się dumnie. Chodziłem w miejscu, co chwila przyglądając się swojemu odbiciu w witrynie salonu fryzjerskiego. Kątem oka ujrzałem zbliżającą się postać. Kiedy odwróciłem głowę z chęcią przywitania Kyungsoo, zobaczyłem tylko chłopaka z wczoraj. Oparł się o mur budynku, zapalając papierosa.
Pozwólcie, że wam go przedstawię.
Był nocnym markiem. Jako, że rubryka 'doświadczenie zawodowe' w jego CV ziała pustką, mógł się chwytać tylko niewymagających prac takich jak kelner, konsultant czy operator w kinie kameralnym. Praca takiego operatora polegała na zmienianiu szpuli podczas filmu, tak aby widz się nie zorientował. W rogu ekranu pojawia się kropka, którą w branży nazywają 'śladem po papierosie'. To znak dla operatora, że trzeba przygotować się na zmianę szpuli. Taka praca dawała wiele możliwości wyżycia się artystycznego. Kiedy było się wystarczająco dobrym w tym co się robi, można było wyciąć sobie pojedynczą klatkę z filmu, pozostawiając pamiątkę na całe życie. Czasami ginęły całe szpule. Co do chłopaka - on wycinał klatki jednego filmu i wklejał do innego. Tak właśnie, kiedy w komedii romantycznej główna bohaterka miała pocałować się z głównym bohaterem, w deszczu, kiedy ten cudem w ostatniej chwili dogonił ją na dworcu, widzowie przez ułamek sekundy mieli okazję ujrzeć dodatek chłopaka. Przed ich oczyma pojawiał się wielki na cztery piętra...
- Nabrzmiały kutas! - Chłopak zaśmiał się głośno i rzucił niedopałek papierosa za siebie. - Tak, zazwyczaj wycinam klatki z pornosów. Wtedy jest najwięcej zabawy.
- Dlaczego mi to mówisz? - Skrzywiłem się nieznacznie, patrząc z niedowierzaniem na śmiejącego się chłopaka, który wzruszył ramionami.
- Wyglądasz na kogoś kto lubi rozmawiać.
- Ale nie o jakieś chorej zabawie i pokazywaniu ludziom przyrodzenia! - Teraz oboje staliśmy oparci o mur. Chłopak poczęstował mnie papierosem, dawno nie paliłem muszę przyznać. Czas szybciej mijał, nie zauważyłem, że Kyungsoo wciąż się nie pojawiał. Wskazówka na zegarku znów przechyliła się poza umówioną godzinę.
Mój towarzysz podobnie jak ja zamilkł, ale cisza wokół nas wcale nie wymagała przerwania niepotrzebną rozmową. Czułem się komfortowo. - Jak masz na imię? - Musiałem spytać, przecież nie będę go wołał 'hej ty', poza tym to było nasze drugie spotkanie, on szedł do pracy kiedy ja ją kończyłem. Wychodziło na to, że spotkamy się ponownie. Miło mieć kogoś do rozmowy, czekając codziennie w mrozie.
Spojrzał na mnie, mrużąc oczy. - A co, interesuje cię to? - prychnął.
Zaśmiałem się nerwowo, otulając szczelniej kurtką. Na horyzoncie znów pojawiła się wanna mojego zażenowania. Nie chciałem tam wchodzić. - Nie...? Po prostu...
Chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń, między której palcami wetknięty był bladoróżowy kartonik. Jego wizytówka. Koleś miał swoją wizytówkę
OH SEHUN
produkcja i sprzedaż mydła
'POWIEW WIOSNY'
kontakt: 123-456-789
- Oh Sehun. - Ja zaś, chociaż bym chciał, bałem się podać swojego prawdziwego imienia. Przecież to niebezpieczne. Nie wiem kim tak naprawdę był Oh Sehun i dlaczego wyglądając tak jak wyglądał, posiadał pliczek własnych wizytówek. Co jeśli je komuś ukradł? Kto w ogóle produkuje mydło? Rozejrzałem się wokół w poszukiwaniu inspiracji. Musiałem się jakoś przedstawić. Wtedy zobaczyłem szyld wywieszony kilka metrów od nas 'Kolekcja Antycznych Imadeł! Wyprzedaż' - Jestem Kai, miło mi.
- Fajne imię, Kai.
- Dzięki, twoje też nie jest złe. - Kiedy tylko to powiedziałem, na udzie poczułem delikatne wibracje swojego telefonu. - Przepraszam. - Wyciągnąłem telefon i uśmiechnąłem się kiedy przeczytałem, że Kyungsoo będzie za 5 minut.
- Twój chłopak? - Serce zabiło mi mocniej na to pytanie. Co miałem powiedzieć? Co jeśli Sehun nie toleruje gejów? Kurwa, dlaczego? - Nie martw się Kai, też lubię chłopców. - Podejrzewam, że w tej chwili moje oczy były większe niż te Soo - Dziewczyny bardziej... ale w sumie... nie przejmuję się kto co ma między nogami. - Wzruszył ramionami, posyłając mi lekki uśmiech. Nagle z niewyjaśnionych przyczyn poczułem, jak zalewa mnie fala obrzydzenia. Zbok. Skąd te wyznania?
- Tak, mój chłopak. Zaraz tu będzie. - Nie chciałem tego, ale w moich ustach zabrzmiało to jak ostrzeżenie. Myślę, że Sehun też to poczuł.
- W takim razie - zaczął wstając - myślę, że moja osoba już ci nie będzie potrzebna. Do zobaczenia, Kai.
Nie wiem dlaczego, ale przez chwilę czułem, że słowa chłopaka to obietnica. Kiedy zniknął mi z oczu, ktoś objął mnie od tyłu, wtulając twarz w moje plecy.
- Przepraszam za spóźnienie kochanie, coś mnie przytrzymało w mieście.
- Nic się nie stało Soo i tak nie czekałem długo. - Odwróciłem się by objąć chłopaka i wtulić twarz w jego szyję. Bliskości nigdy za wiele.
- Paliłeś? - Mój mózg zaczął panikować, podobnie jak ciało, spinając wszystkie mięśnie.
- Jednego.
- Myślałem, że rzuciłeś. - O dziwo głos chłopaka był spokojny, przepełniony czułością. Jakby rzeczywiście dbał o mnie. Odsunąłem się od niego, by spojrzeć z zaskoczeniem w jego twarz. Uśmiechał się.
- Nie jesteś zły?
- Dlaczego miałbym być zły, po prostu myślałem, że chciałeś się tego pozbyć. Muszę dbać o ciebie. - Byłem kostką lodu, która powoli zaczęła topnieć przez rozczulenie i to ciepło bijące od Kyungsoo.
- Nie martw się, dbasz już o mnie jak nikt inny.
~*~
Chyba nie musiałem mówić, jaki wspaniały czas zafundował mi Kyungsoo, prawda? Kiedy trzymał mnie za rękę, kiedy tańczył ze mną w Gipp, mimo zapewnień jaki to z niego niezdarny tancerz, kiedy spędził ze mną każdą minutę tej nocy, czułem się naprawdę wyjątkowo. Wciąż nie był chętny na pocałunki w miejscu publicznym, ale nie zastanawiał się długo by mnie objąć i szepnąć wprost do ucha:
- Kochanie, ile to już jesteśmy razem?
- Rok, Soo.
- Nie sądzisz, że to czas by przejść na wyższy poziom?
- Chcesz wpaść dziś do mnie?
Dochodziła druga w nocy. Od klubu do mojego osiedla było 15 minut drogi pieszo. Szliśmy w milczeniu. W bardzo szybkim tempie. Wiedziałem na co się szykuję i nie mogłem się doczekać. Nie wiem czym to było spowodowane, może alkoholem, ale ekscytacja która mnie ogarnęła nie pozwalała myśleć racjonalnie.
Zanim zdołałem zamknąć drzwi mieszkania, moje ciało zostało do nich przyciśnięte, zatrzymując słowa w moich ustach. Po chwili spytałem czy nie chce czegoś do picia, a on ignorując moje pytanie przywarł pulchnymi wargami do moich własnych, połykając wydobywające się z nich jakiekolwiek dźwięki. Odsunął się ode mnie po minucie wymieniania się śliną. Musieliśmy przecież jakoś oddychać.
- Woda byłaby w porządku.
~*~
Kiedy wsunął ręce pod moją koszulkę i zaczął delikatnie głaskać skórę brzucha, westchnąłem ciężko w jego usta, czekając na więcej. Musiał mi dać więcej. Byliśmy złączeni wargami, wysuszonymi i opuchniętymi od poprzednich pocałunków, dysząc ciężko, błądząc po swoich ciałach spragnionymi i ciekawymi palcami. Ja siedziałem na nim, on siedział na kanapie. Nietknięta szklanka wody, którą przyniosłem, zapomniana na stoliku.
Zazwyczaj około 2 w nocy w mieszkaniu rozlega się dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Oczywiście nie śpię. Oczami wyobraźni widzę jak moja mama z wielką ostrożnością stawia kroki by nie narobić wiele hałasu.
Tym razem była na tyle cicho, że nawet nie zwróciłem uwagi na jej obecność. Dopiero gdy coś ciężkiego upadło na podłogę, oderwałem się od Kyungsoo, z przerażeniem patrząc za siebie.
Stała z zakupami spożywczymi rozsypanymi wokół jej nóg. Jej klatka piersiowa unosiła się szybko w górę i w dół. Powieka lewego oka zaczęła drgać.
- Mamo, to nie tak...
- Wypierdalaj.
Staliśmy tak, patrząc na siebie. Ja na moją mamę ze łzami w oczach, ona na mnie ze złością bijącą od całego ciała. W mieszkaniu było tylko słychać Kyungsoo, który spanikowany ubierał swoją koszulkę rzuconą wcześniej przeze mnie na podłogę.
- Ale ma…
- Nie słyszałeś? Wypierdalaj z tego domu! Ty i twój drutociąg. Nie będziecie się pieprzyć na mojej kanapie.
Kyungsoo wychodząc z domu zatrzasnął za sobą drzwi. Mocno.
Ja przygotowywałem się do ewakuacji duszy z mojego własnego ciała. Mój świat się zawalił, wszystko co do tej pory było mi znane stanęło w ogniu. Wszystkie ideały runęły, śmiecąc przestrzeń mojej świadomości.
- Nie chcę mieć syna takiego jak ty. Brzydzę się tobą.
~*~
Biegłem. Mimo, że moje mięśnie trawił kwas to biegłem. A potem pobiegłem jeszcze dalej. Musiałem uciec. Czy było warto jeszcze żyć?
~*~
Synku...proszę cię odbierz. Przepraszam za to co wtedy powiedziałam, byłam zmęczona i zła po pracy, a to co zobaczyłam... wtedy ciebie z Kyungsoo... ja... to był na prawdę dla mnie szok, ja... mam taki okropny stres w pracy i jeszcze czynsz nam podwyższyli. Przepraszam, że tak zareagowałam. Wróć do domu, tęsknię za tobą.
JEŚLI CHCESZ ABY WIADOMOŚĆ ZOSTAŁA SKASOWANA WCIŚNIJ JEDEN, JEŚLI...
WIADOMOŚĆ GŁOSOWA ZOSTAŁA POMYŚLNIE SKASOWANA.
Emm...dziwnie się czuje komentując jako pierwsza ale ktoś musi prawda? ^^ Hmm...sama nie wiem co powinnam napisać. Porwało mnie to opowiadanie naprawdę. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Na początku nie rozumiałam czemu tam jest to wszystko napisane bo przecież nie trzyma się kupy z całą resztą ale pewnie dowiem się niedługo. Nie mogłam się przestać śmiać z Yifana i jego homofobii. Na początku nawet rozbawiło mnie to że jest homofobem ale później stwierdziłam że to przecież nic śmiesznego. Czytałam to opowiadanie z coraz to szybciej bijącym sercem, przyspieszonym oddechem i dziwnymi reakcjami ciała jak otworzenie ust w szoku i oczu w przerażeniu. Czasami musiałam się cofnąć do tekstu żeby zrozumieć co ja właściwie przeczytałam bo myślami byłam już kolejnej scenie...Nie mogę przestać się uśmiechać kiedy przypomina mi się zachwyt Kai nad jego kurtką i to jak szybko Sehun go zgasił...właśnie co do Sehuna. To taka ciekawa osoba i rozbawiło mnie to jego wycinanie kadrów z filmów. Nie wiedziałam że tak można. Widzisz ile można nauczyć się czytając opowiadania..?Ah no i Kyungsoo! Jakoś wyjątkowo mnie zdenerwował właściwie wkurzył się o nic nie rozumiem jego zachowania. I później też mnie wkurzył nie wiem czemu...może dlatego że ja nie lubię jak ludzie się spóźniają a on tak robił..? Ah! I rozbawiała mnie sytuacja Yifana i jego masturbacji. Aż mi głowa spadła na burko bo ześlizgnęła się z dłoni na której ją opierałam XD No kto by sie spodziewał xD A no i koniec. Czułam jak krew zaczyna mi napływać do policzków podczas tej sceny i kiedy nagle weszła mama Kai, uśmiechnęłam się w tedy chociaż to był gorzki uśmiech. Wiedziałam że tak zareaguje każdy by tak zareagował. Ale nie sądziłam że powie te słowa...drutociąg sprawił że uśmiechnęłam się krzywo...a później ta wiadomość. Nieszczere przeprosiny właściwie tak dal mnie brzmiały. Nie tłumaczące niczego. Zawsze tak mówią to żałosne...Styl jakim piszesz naprawę wciąga a charakter w którym utrzymujesz opowiadanie sprawia że chce więcej. Dużo więcej. Liczę że dasz to szybko. Nie jestem cierpliwa...^^ jak zwykle jestem zazdrosna. Taka już jestem wybacz ^^ Jednak naprawdę nie spodziewałam się tego..zaskoczona jestem. Więc...powodzenia. Dużo weny...bardzo dużo. Hwaiting!
OdpowiedzUsuńG.G
*^* Dziękuję tak bardzo.
UsuńCo do samego opowiadania...koncepcja jest taka, że ogólnie odwzorowuje to co Kai ma w głowie - pierdolnik. A co do Twoich przemyśleń na temat postaci - o jejciu, nawet nie wiesz jaką masz rację T_T
W tym momencie mam ochotę tak mocno wyściskać Alice i podziękować jej za to, że przyczyniła się do powstania tego bloga, bo już po tej jednej notce śmiem stwierdzić, że będę umierać, czytając każdy kolejny rozdział (i cieszyć się jak wariatka, ale to już inną drogą). Ogólnie stwierdziłam, że opłaca się bezsensu łazić w nocy po twitterze, bo można takie perełki znaleźć ** A już miałam się zrezygnowana kłaść spać, bo nie było, co czytać, a ja wręcz muszę coś przeczytać przed snem. Dziękuję, uratowałaś mi wieczór ** czy tam noc xD I wiesz, czytałam wczoraj, a emocje się nadal mnie tak strasznie trzymają.
OdpowiedzUsuńNajbardziej, za co pokochałam to opowiadanie, to tak genialny i oryginalny styl pisania. Podoba mi się, jak operujesz słowem i ogólnie twoje opisy powalają na kolana, są tak bardzo dobre ** Zwłaszcza podobał mi się ten pierwszy i drugi fragment. Wiesz, że przy nich najbardziej umierałam? Chociaż są króciutkie, to sprawiły, że zauroczyłam się na dobre w tym opowiadaniu.
Poza fenomenalnymi opisami i stylem, zajebiście bardzo spodobały mi się wykreowane przez ciebie postacie. Co zauważyłam, mimo że główne role przypisałaś członkom z EXO, to nie ma tu powtarzającego się schematu. To było najbardziej widoczne przy Kaiu. Nie ma tu tego złego, pewnego siebie chłopaka, a zamiast niego jest Jongin pod pantofelkiem Kyungsoo, jak to stwierdził Kris, a ja nie mogłam się z nim nie zgodzić. Ale podoba mi się Jongin w takiej postaci, przynajmniej jest jakaś odmiana, a ja mogę pofangirlowac. Poza tym Jongin to pomysłowy chłopak. Kolekcja antycznych imadeł i już ma tak piękne przezwisko. Cóż, sama chciałabym być tak kreatywna jak on, haha : D Sehuna też całkiem fajnie przedstawiłaś, tak, że zaciekawiła mnie jego postać i teraz wytrzymać nie mogę, bo nie wiem, jaki będzie później. Też mu całkiem daleko do kreowanego przez większość autorek chłopaka i niezwykle mnie to cieszy. Jego szczerość powala, byłam bliska płaczu ze śmiechu, jak stwierdził, że widział tę niezwykłą kurtkę jesień/zima Huang w lumpeksie. MISTRZ <3 Kris... cóż, homofob... Dosyć mnie rozbawił, a najbardziej czekam na Luhana (który, zgaduję, że się pojawi, sądząc po przedstawionych pairingach w zakładce. Swoją drogą moje ulubione pairingi, shdsjsjdhfjsd jeszcze bardziej się jaram).
Pewnie mam tak tylko ja, bo ogólnie to jestem dziwną osobą, ale ten świat w tym opowiadaniu kojarzy mi się z latami dziewięćdziesiątymi. Mówiłam, jestem dziwna, ale tak jakoś mi się skojarzyło z tamtymi latami, ale w sumie fajnie, taki inny klimat, niż w innych opowiadaniach XD Nie, chyba powinnam ograniczyć ff, bo ostatnio czytając, przychodzą mi do głowy różne głupoty, a to przykładem.
Ogólnie zastanawia mnie fabuła tego opowiadania. Dużo nie dowiedziałam się przez ten jeden rozdział, ale jak na razie jestem zachwycona i jestem niemalże pewna, że po kilku kolejnych rozdziałach będę tego samego zdania, co teraz ♥
Także dużo weny i oby powstawało coraz więcej tak dobrych ff, jak to **
Wreszcie zrobiłam to, co miałam zrobić, mogę z czystym sumieniem rozpraszać się teraz innymi, o niebo lepszymi i inteligentniejszymi niż mój fanfickami, więc teraz dokładnie wszystko skomentuję, fragment po fragmencie, bo LUBIĘ i MOGĘ *^*
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że Ty dobrze wiesz, co ja myślę o tym opowiadaniu, o tym pomyśle, o stylu, w jakim jest to napisane i nie jestem pewna, czy będę w stanie wymyślić tutaj jeszcze coś innego, czego do tej pory nie zdążyłam Ci na temat tego opowiadania jeszcze powiedzieć. Znam jego fabułę, mam łatwiej, to prawda. Ale kiedy próbuję patrzeć na to tak, jak patrzy nieświadomy niczego czytelnik, nie mogę powstrzymać myśli, że jesteś cholernym GENIUSZEM. I to nie jest wzorowane na Fight Clubie, to jest tylko luźno na tym oparte, i to sprawia, że całość jest jeszcze lepsza. Gdybym weszła tutaj, nie wiedząc, że Ty to napisałaś, pewnie siedziałabym po przeczytaniu, zła na cały świat i zazdrosna o Twój styl. Dziwię się, że nie pisałaś wcześniej tak na poważnie. Fakt, miałaś bloga, ale za szybko się chyba poddałaś. Gdybyś pozwoliła się temu rozwijać... Dobra, skończę filozofować, bo nic ciekawego Ci nie powiem.
Zacznę po kolei. Pierwszy i drugi fragment są zachwycające, trzymają w napięciu i już na samym początku COŚ się dzieje. Jak się można domyślić, to dopiero wybiegające w przyszłość wydarzenia, ale lufa pistoletu w ustach Jongina... Wyobraziłam to sobie i jakoś mną to wstrząsnęło. Nie mogę. Nie. Jongin. A raczej KAI, jak sam siebie nazwał, swoją drogą to kolejna z tych genialnych rzeczy, które wyskakują Ci nagle nie wiadomo skąd i chyba nigdy się do nich nie przyzwyczaję. Kai, Kolekcjoner Antycznych Imadeł, to kochane, trochę naiwne dziecko, które udaje, że niewiele go obchodzi, podczas, gdy tak naprawdę aż za bardzo się wszystkim przejmuje. Przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie, czytając o nim. Męska Parka jesień/zima Huang, pewnie dopięta na ostatni guzik, wszystko idealnie, ale... Czegoś mu brakuje w życiu i chce tą pustkę zapełnić. I jego wybawieniem okazuje się Oh Sehun, sprzedawca mydeł. Wiesz, jak zadziałał mi na wyobraźnię opis jego osoby..? ;__; Nie mogę. WIDZIAŁAM GO, stojącego na tym mrozie z papierosem, takiego znudzonego życiem... A potem opowiadającego Kaiowi o swojej "pracy". Notabene akcja z podmienianiem szpuli najlepsza, pamiętam ją, uwielbiam *.* Sehun zwiastuje kłopoty, wiedziałabym to nawet, gdybym tego nie wiedziała, ot co. Mimo to pokochałam jego postać.
Teraz na tapetę idą Kris i Kyungsoo, bo oni też się tu pojawili i sama nie wiem, który zirytował mnie bardziej. Chyba jednak Kyungsoo, czepiając się o głupoty, zgrywając niedostępnego przy ludziach i wychodząc od Kaia po tym, jak on potrzebował największego wsparcia. Jezu, nie spodziewałam się tego po nim. Czy on się wstydził bycia z Jonginem..? Nie mogę mu tego wybaczyć.
Kris jest homofobem, ale oprócz słownych potyczek nie wydaje się być specjalnie groźny. Myślę, że on też nie jest zadowolony ze swojego życia, mimo tej wszechogarniającej go idealności. Lubię go, tak mi się wydaje.
Matka Jongina, nie wierzę. Jak mogła T_T Nikt nie powinien tego robić swojemu dziecku, nikt. Nawet, jeśli była zmęczona... Ale takie jest życie, przecież. Świat jest nietolerancyjny i Ty to świetnie zawarłaś w tym opowiadaniu.
Końcówka powalająca na łopatki, jedna z TYCH scen, na które najbardziej czekałam. Teraz Kai nie ma wyboru. Przychodzi mi na myśl tylko jedna rzecz, jaką może zrobić, pozostając bez dachu nad głową i bez Kyungsoo...
Podsumowując, to jest wspaniałe. Nie będę się dłużej rozwodzić, wolę się jarać na żywo, tutaj czuję się tak jakoś zbyt... formalnie o,o Chciałam tylko, żebyś wiedziała, że wierzę w Ciebie i w to opowiadanie, ono potrzebuje jak największej liczby czytelników~!
Weny <3
Wow, rzadko kiedy wciagam sie w opowiadanie juz od pierwszej notki musze przyznac ze jestem zaskoczona. Intryguje mnie osobowosc Sehuna, zastanawiam sie czy nie bedzie tu jakichs momentow SeKaia, nie narzekalabym ^^ zycze weny bo opowiadanie zapowiada sie bardzo obiecujaco xd
OdpowiedzUsuńJezu. Szkoda, że nie widzisz mojej miny. Miałabyś ubaw, jak kiedykolwiek, uwierz mi. Może prawie jak Kai, który odkrył jakże mroczną, masturbującą się tajemnicę Krisa. Mam ochotę palnąć taki komentarz, ale nie wiem, czy dam radę. D:
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona. :3 Patrzyłam na wstępny opis opowiadania, potem na pairingi i już się ucieszyłam, bo są tam wszystkie moje ulubione z EXO. Ostatnio jedynymi opowiadaniami, które zainteresowały mnie tak bardzo po pierwszym rozdziale, był TM od Alice i SNH od Uszati. Szkoda, że rozdział się już skończył, bo mogłabym go czytać i czytać. I chyba przeczytam jeszcze raz. Masz świetny styl, zabójcze słownictwo, odrobinę ironicznego humoru, który tak uwielbiam w literaturze, i, widać wyraźnie, pomysł na to wszystko. Mam, co prawda, lekki mętlik w głowie, ale to raczej dobry znak, bo będę chciała wiedzieć coraz więcej. Raany! Czytam, prawa dłoń mi dziwnie drży, czyli jak zawsze, gdy jestem poddenerwowana, serce bije, jakby chciało spieprzyć mi z klatki piersiowej, i to tak od początku do końca partu. Uszati mówi mi wczoraj, żebym koniecznie przeczytała, i nawet nie wiesz, jak jej gorąco za to dziękuję. :D Chyba czas dodać kolejnego fanficka do listy ulubionych.
Totalnie pokochałam Kaia, jego charakter, który w sumie jest dość bliski mojego, jego kurtkę, a w szczególności jego podejście do mamy. Huh, niby szczegół, a jednak. Każdy facet powinien szanować kobiety, w szczególności te, które dały im życie. Zdobył tu u mnie ogromnego plusa. Przy okazji jest wspaniały dla Kyungsoo, rly. Też chciałabym takiego chłopaka jak on. Za to Pączuś momentami mnie denerwował, ale tylko momentami. Rozumiem go, mimo wszystko. Trochę więcej tu realności dzisiejszego świata, niż w innych opowiadaniach yaoi. Przeważnie częstuje się nas wyidealizowanymi wizjami związku gejów, co niekoniecznie pokrywa się z prawdą. Cóż, sama tak robię, to łatwiejsze chyba. Miło jednak poczytać, jak ktoś stosuje inne środki. ^^
Przyznać mi się trochę głupio, ale lubię, jak bohaterowie cierpią z tego względu, że potem ich wynagrodzenie za to cierpienie jest dość spore. Oczywiście nie wiem, co tu może się dalej wydarzyć, ale. Lubię, jak jest taki pełen napięcia nastrój. A te pierwsze fragmenty... Przyrzekam, miałam ciarki na plecach. I oczy wielkie jak pięciozłotówki.
Co Ty ze mną robisz, w ogóle? Jakim prrrrawem? D:
Ale pozwalam, rób sobie co chcesz, pisz dalej, bo czekam. Niecierpliwie, ale czekam. Może wytrwam. Świeć, Panie, nad moją duszą. Dam radę.
Z tego, co mi wiadomo, masz też być w Krakowie...? Spotkamy się, w takim razie. Nie mogę się doczekać. :3
Pozdraaawiam i weeeny. ♥
Plus, strasznie spodobał mi się tytuł rozdziału. Brzmi... tak ładnie. :D I przyjemny wygląd bloga. ^^
UsuńNo, znikam~. Do następnego.
BOŻE ŚWIĘTY JEZUS MARIA~!
OdpowiedzUsuńO KRISTUSIE! Jak ja się cieszę, że się tu znalazłam! To dopiero pierwszy rozdział, a już zdążyłaś mnie totalnie zaciekawić >w< Biorę się za kolejne, bo nawet mojej mamie, która na tego typu opowiadania patrzy krzywo, strasznie się ono spodobało (tak, mama czytała ze mną xD) =^.^=
Świetne! Cudo! Idę czytać dalej~
NIE MOGĘ SIĘ POZBIERAĆ.
OdpowiedzUsuńmogłabym sto lat wymieniać co BARDZO mnie rozśmieszyło a co BARDZO emocjonowało.
Cieszę się BARDZO że udało mi się tu wpaść widzę wszędzie 'polecane' a nie ma co czytać to wpadnę. DZIĘKUJĘ BARDZO (powtarzam się kurna) i choć to pierwszy rozdział lecę czytać dalej, bo nigdy nie jest za późno. Na pewno życzę duuużo weny w aktualnych dziełach bożku twórczości jesteś niezwykła !
z ogromnym szacunkiem Yumi się kłania
~ http://cocktailjoy.blogspot.com/
56 yrs old Environmental Tech Adella Tolmie, hailing from Sioux Lookout enjoys watching movies like The Golden Cage and Nordic skating. Took a trip to St Mary's Cathedral and St Michael's Church at Hildesheim and drives a Sportage. strona
OdpowiedzUsuń