Kolekcjoner: Awaryjne lądowanie





Spojrzałem w jego wąskie, przerażone oczy. On też patrzył w moje. To złe, że akurat w tak ważnych chwilach człowieka nachodzą wątpliwości czy to co robi jest właściwe.
Językiem mogłem wyczuć dziurki, które kiedyś wywierciliśmy razem w lufie.

~*~

Czułem się...dziwnie. Nie przez to co się stało, czy przez to co przed chwilą usłyszałem, ale przez to jak na to zareagowałem. Jeszcze pół godziny temu miałem ochotę płakać, ryczeć, drzeć się, wydrapać oczy własnej matce...a teraz? Siedziałem sobie na przypadkowo spotkanej ławce i myślałem.

Myślałem o wszystkim i o niczym.

A w zasadzie o tym jak bardzo moje życie się zjebało i, że nic z tym faktem nie mogę zrobić.

Miałem ochotę zadzwonić do Kyungsoo i wypłakać się do słuchawki, ale palce odmawiały mi posłuszeństwa nie poruszając się po klawiaturze telefonu. Miałem ochotę wtulić się we własnego chłopaka przykładając nos do jego szyi. Nie pachniał niczym szczególnym, kosmetyki których używał były zbyt delikatne. Był alergikiem w końcu. Jego skóra była po prostu taka...taka ciepła. I choć miałem na to ochotę, nie potrafiłem się zmusić by wstać i pójść do jego domu.

Po prostu nie mogłem. Nie po tym co zrobił.

Zostawił mnie. A kiedy o tym pomyślałem, zacząłem uświadamiać sobie pewne rzeczy.  Do tej pory mój świat był idealny. Przez ten jeden ułamek sekundy zwany moją dotychczasową egzystencją wszystko przed katastrofą było na swoim miejscu.

Ale ideał trwa tylko przez moment. Więcej nie można od niego wymagać.

~*~

-Wyglądasz jak gówno.

-Dzięki Wu, doceniam twoją troskę i szczerość.

Yifan prychnął opierając się o ladę. Nawet nie miałem siły by skomentować jego nową fryzurę. Chyba przez to się znowu mnie uczepił.

-Nawet sobie nie schlebiaj, to nie troska o ciebie tylko o sklep. Nie mam ochoty żeby klienci skarżyli się, że wielki kawał gówna w ubraniu sprzedaje im jedzenie – mężczyzna westchnął i popatrzył na mnie z wahaniem. – Powinieneś się ogarnąć...czy coś.

Już jako dziecko zauważyłem, że mam trochę opóźnione reakcje. No wiecie, coś w stylu kiedy dopiero kilka dni po wielkiej kłótni przychodzą ci na myśl cięte riposty i inteligentne teksty dla tej osoby, z którą się kłócisz. Zawsze byłem tym typem, który pierwszy przepraszał, udawał że nic się nie stało albo wyskakiwał z tekstem ‘chyba ty’. A potem kiedy już opadły emocje, a ja dalej myślałem o tym co się stało, nagle moja głowa była pełna wielce mądrych zwrotów. Według innych dzieci byłem spedalonym imbecylem, który nie umie się bronić. Okrutne te dzieci.
I nie wiem dlaczego, ale nagle przyszła mi ochota by wykrzyczeć wszystko to co miałem ochotę wykrzyczeć wczoraj.

-To nie moja wina okej?! Po prostu już się taki urodziłem i tego nie zmienisz, jasne?! Nie musisz od razu mnie za to banować. Nie jestem jakąś...kurde małpą wytresowaną żeby przeciskać głupi guzik przez całe życie, a potem po prostu umrzeć! Mi też się coś należy.

Yifan patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, zastygły w jednej pozie.

-Jezu...zachowujesz się jak moja dziewczyna podczas okresu...może chcesz tamponera...czy jak to się to tam nazywa.

Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w moją spuszczoną głowę i nerwowo poruszające się palce przy kasie. Wiedziałem, że sobie poszedł gdy usłyszałem ciche mruknięcie ‘świr’ i jego ciężkie kroki odbijające się echem po mojej głowie.

Chyba przechodzę załamanie nerwowe.

~*~

W większości przypadków pierwszą reakcją na stres jest odrzucenie od siebie wszystkich bodźców, które ten stres wywołują.To nie tak, że to co zrobiła miłość mojego życia i to co usłyszałem o sobie od mamy mnie nie ubodło. Do tej pory pamiętam to ciężkie, piekące uczucie w klatce piersiowej przebitej sztyletem obraźliwych słów. Po prostu już dawno przyswoiłem myśl, że jestem inny, a siłą tego nie zmienię. Wiedziałem jaką wybieram drogę kiedy zamiast grać z innymi chłopcami w piłkę wolałem porozmawiać z dziewczynami z osiedla o wyprzedażach, marzeniach i tym super aktorze w tym nowym super filmie. Sąsiedzi patrzyli na mnie dziwnie, a kiedy staliśmy razem w windzie odsuwali się myśląc, że tego nie widzę.

Jednak w tym wszystkim oczekiwałem chociaż odrobiny wyrozumienia od własnego rodzica.

Ten pamiętny wieczór pokazał mi, że chyba na to nie zasługuję.

Pierwszą myślą po wybiegnięciu z mieszkania była chęć skierowania się do Kyungsoo. Mogłem go jeszcze dogonić gdybym tylko zadzwonił i poprosił żeby poczekał na mnie. Zamiast tego pobiegłem w stronę parku. Byłem sam, a wokół roznosił się odgłos mojego szlochu i głośnego pociągania nosem. Musiałem wyglądać okropnie z tymi czerwonymi oczami i spuchniętymi wargami, które zapewne zaczęły mi sięgać nosa.

Byłem wykończony, chciałem położyć się do mojego ciepłego łóżka, wtulić się w moją poduszkę, którą kiedyś popsikałem perfumami Soo i po prostu zasnąć. Ale jak, przecież ja nie śpię. Jestem pieprzonym wampirem, który marzy by chociaż na chwilę zamknąć oczy i odpłynąć do krainy snu. Może to by zadziałało jak porządna dawka morfiny na moje serce? Nie chciałem wracać do domu, nie chciałem widzieć zapłakanej twarzy mamy nawet jeśli by miała udawać. Może rzeczywiście ją zraniłem? Nie powinienem tak głupio postępować i zapraszać Soo do siebie bez wcześniejszego uprzedzenia. To moja cholerna wina.

Zabolało kiedy sfrustrowany wbiłem paznokcie we własne skronie.

Musiałem chwilę przeczekać. Była trzecia rano, za cztery godziny mama wychodzi do pracy. Za dnia pracowała jako kelnerka, a nocą była krupierką w małym kasynie w centrum miasta. Tak mi przynajmniej mówiła. Przeczekam jeszcze chwilę, a potem wrócę do domu, umyję się i spakuję najpotrzebniejsze rzeczy.

~*~

Mieszkałem w tym jednym z typowych bloków o grubych betonowych ścianach i niskich sufitach. Mieszkania niczym małe przegródki w wysokiej szafie. Wszystkie jednakowe, bez otwieranych okien, z psującą się co chwila klimatyzacją. Często było tak, że w domu pachniało twoim ostatnio ugotowanym posiłkiem albo wizytą w toalecie. Ściany masywne i grube, ale przydawały się gdy twoja głucha sąsiadka postanowiła oglądnąć relację z ostatniego meczu.

Wszystkie moje ciuchy, łącznie z kosmetyczką i dwoma parami butów spakowałem do jeden dużej sportowej torby. Usiadłem obok niej na łóżku i rozglądnąłem się po moim pokoju, którego ściany niegdyś ozdobione i kolorowe ziały pustką. Tam gdzie jeszcze dwadzieścia minut temu wisiała ramka ze zdjęciem, farba była odrobinę jaśniejsza przypominając mi jak dużo czasu minęło od momentu powieszenia ozdoby. Rok.
Jeszcze rok temu nie spodziewałbym się, że znajdę się w tak krępującej sytuacji jak teraz.

Była 12, a ja się zastanawiałem czy będę miał gdzie spać tej nocy.

 Oczywiście, najlepszą alternatywą był Kyungsoo. Jednak jeszcze do niego nie dzwoniłem. Sam już nie wiedziałem czy to dlatego, że się bałem czy po prostu nie chciałem. Zapewne jedno i drugie. Tęskniłem za nim, za jego ciepłym dotykiem i przyjemnym głosem, ale obawiałem się, że coś we mnie pęknie gdy go tylko zobaczę. Mogłem zostać tu, ale nie chciałem żeby moja mama jeszcze bardziej się na mnie denerwowała. Uporczywie ignorowałem kopertę, którą położyła na moim biurku. Zapewne w środku był list pełen pustych słów, których wcale nie miałem ochoty czytać.

Westchnąłem ciężko i wstałem zawieszając ciężar torby na ramię. Trzeba się ruszyć i iść do pracy, stawić czoła codzienności.  Potem coś wymyślę.

Wychodząc z mieszkania, całkiem przypadkowo zerknąłem na ścianę klatki schodowej. 'PEDAŁ' głosił wielki napis namalowany tanim sprayem przy moich drzwiach wejściowych. Dziwne, ale jedynie co mogłem zrobić w tamtym momencie to uśmiechnąć się. Przynajmniej mnie zapamiętają.

Bo kto by pamiętał o Jezusie gdyby nie napisano ewangelii?

~*~

Nigdy nie byłem szalonym optymistą, ale wierzyłem, że w pracy choć na chwilę zapomnę o wszystkim, a czas będzie mijał mi szybko podczas gdy ja będę pochłonięty robotą. Czułem się jak inna osoba. Jakbym był obcy samemu sobie, jakbym walczył ze sobą od środka. Jeszcze nie docierało do mnie, że za dwie godziny kiedy skończę zmianę będę musiał pojechać zaśmierdziałym autobusem na obrzeża miasta by wynająć pokój w tanim motelu dla przejezdnych. Poraz pierwszy w życiu musiałem się naprawdę mocno starać by dostrzec pozytywny aspekt w minionych wydarzeniach.

Przynajmniej się usamodzielnię.

Będę mógł się poczuć jak dorosły.

Taak, tego naprawdę teraz pragnę.

Gówno prawda.

~*~

Yifan ponownie zaszczycił mnie swoim towarzystwem dwie godziny przed końcem mojej zmiany.

-Jak chcesz to możesz iść do domu.

Spojrzałem na niego unosząc brwi, a potem wróciłem do czytania mangi.

-Kończę za dwie godziny.

-Tak wiem, ale - Znowu się wahał. Podniosłem wzrok zaciekawiony tym nowym zjawiskiem. Pierwszy raz widziałem go ze zmartwioną twarzą. Tak jakby na chwilę zapomniał o swojej bezuczuciowej masce - Po prostu idź. Mówiłem ci już wcześniej, że nie wyglądasz dobrze.

-Nie dziwie się, gówno nie jest piękne.

-Mówię poważnie. Nie musisz się martwić o pracę, te dwie godziny nie zostaną ucięte z twojej pensji.

-Ale...

-No ja pierdole! Po prostu mnie posłuchaj dobrze?! Jestem twoim szefem i masz wykonywać moje polecenia. Idź do tego pieprzonego domu - nie chciałem mu przerywać i mówić, że takowego nie mam - połóż się do łóżka i przyjdź jutro wyglądając lepiej! Nie chcę żebyś umarł układając głupi towar na półkach! - patrzył na mnie przez chwilę dysząc ciężko, a potem zanurzył palce we włosach niszcząc idealny stan swojej fryzury - Nie dość, że jesteś homo to jeszcze cholernie nieznośny - prychnął odwracając się w stronę działu z kosmetykami.

~*~

Mama. Kyungsoo. Mama. Kyungsoo. Soo. Mama. Czy mógłbyś przez chwilę myśleć o czymś innym mózgu? Mama. Kyungsoo.

Wbiłem wzrok w telefon. Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń. To małe urządzenie w mojej ręce było przejściem, kontaktem z tymi wszystkimi którzy byli ode mnie oddaleni, ale nie myślałem że aż tak dalecy.

W jednej sekundzie wszystko się zmieniło.

Ta sekunda powinna być dla was tak samo jak dla mnie największym momentem grozy od początku tego opowiadania.

Tą paskudną sekundę ciszy przerwał dzwonek mojego telefonu.

-Halo?

-Kochanie? To ja Kyungsoo.

-Wiem, mam cię zapisanego przecież.

-Gdzie jesteś?

-Przed sklepem, skończyłem właśnie pracę.

-Tak szybko? Myślałem, że kończysz o dziesiątej.

-Wu miał dla mnie litość. Powiedział, że wyglądam jak gówno.

Kolejna chwila ciszy.

-Przepraszam.

-Nie, to ja powinienem przeprosić cię Soo. To co stało się wczoraj, a w zasadzie dzisiaj było...

-Tu nie chodzi o wczoraj - westchnięcie - Przepraszam, ale ja już dłużej nie mogę.

Poczułem jak drętwieją mi palce, kolana powoli nie wytrzymują, w głowie się kręci, a powieki zaczynają opadać. Gdybym był teraz w samolocie, nazwał bym ten moment przerażającymi turbulencjami.

-Czego nie możesz?

-Tego wszystkiego...ciebie, mnie...nas.

-Proszę cię, nie mów, że masz na myśli to o czym teraz myślę, że masz na myśli.

-Chyba tak. Ale to nie Twoja wina, ani tego co sie stało wczoraj. To ja, to ja nawaliłem, nie chce żebyś się ze mną męczył.

-Ale ja się z tobą nie męczę Soo! Proszę cię - zazwyczaj kiedy turbulencje się przeciągają albo stają się coraz to intensywniejsze, zaczynamy panikować. Łapiemy się kurczowo siedzenia albo naszego równie spanikowanego sąsiada w fotelu obok. Ja wybrałem opcję by wbić paznokcie we wnętrze dłoni - Może potrzebujesz przerwy, te kilka dni. Potem o wszystkim pogadamy i będzie dobrze - czułem się żałośnie słysząc we własnym głosie tę nutkę desperacji. Melodia powoli zaczyna stawać się chaotyczna, fałszywa.

-Nie...nie potrzebujemy przerwy tylko całkowitego odcięcia. Przerwa nic nie da, potem będzie tak samo jak jest albo gorzej.

-Ale Kyungsoo! Soo. Kochanie, proszę. O czym ty mówisz, przecież wszystko jest dobrze. Nie rób mi tego. Błagam, poprawie się, będę mniej marudził, nie będę cię zamęczał o te głupie randki, będę lepszy.

Westchniecie - Już ci mówiłem, to nie chodzi o ciebie...

-To o co kurwa!? - samolot gwałtownymi ruchami obniża się, a ja niszczę przez krzyk struny we własnym gardle.

Chwila ciszy. Tylko mój ciężki oddech i krew, która szumi mi w uszach.

-Bycie z tobą...było eksperymentem - zastanawialiście się kiedyś dlaczego twarze ludzi na instrukcjach ewakuacji z samolotu były uosobieniem spokoju? Opanowani niczym święte krowy wyciągali spod foteli kamizelki i zaciągali maski tlenowe na usta i nos. Czy nie docierało do nich, że zaraz mogą zakończyć swoje życie? Nie rozumiem, ja chciałem umrzeć, modliłem się żeby ten durny samolot wreszcie się rozbił i to wszystko skończył. - Zanim cię poznałem myślałem, że jestem gejem, ale ten związek uświadomił mi, że to tylko...że nie jestem. Chcę kiedyś założyć rodzinę, ożenić się, może mieć własne dziecko. Nie wiem czy jesteś w stanie mi to zapewnić. Przepraszam.

Nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem płakać. Ryczeć w zasadzie, bo to co się ze mną działo nie można było nazwać subtelnym urojeniem łzy. Naciągnąłem rękaw na dłoń by wytrzeć mokre policzki i nos, który chyba też zaczął płakać. Nawet nie potrafiłem sklecić zdania, które i tak przerywane było spazmatycznym szlochem.

-A-ale - szloch - dla-aczego?

-Przepraszam.

Rozłączył się. Usłyszałem ciągły sygnał.

A co jeśli rzeczywiście umarłem? A to co się działo to przedśmiertny sen? Przeciągły dźwięk, to sygnał aparatury do której jestem podłączony ogłaszający koniec pracy mojego serca.

Stałem na środku placu, z ciężką torbą na jednym ramieniu oraz dziwnym uczuciem samotności na drugim.

Wkładając telefon do kieszeni wyczułem pod palcami ostrą krawędź małego kartonika.

Wizytówka Sehuna.

~*~

Odebrał  po siódmym sygnale. Byłem na tyle zdesperowany by jeszcze czekać. W końcu usłyszałem ten sam znudzony głos.

-Słucham.

-Sehun? To ja.

-Jaki ja.

-No...ten gej sprzed sklepu. Kai.

-Oo, cześć. Co słychać?

Zamrugałem parę razy próbując zdecydować co powinienem powiedzieć. Jak dobrać słowa by nie zabrzmieć zbyt depresyjnie, jednocześnie pokazując, że potrzebuję czyjegoś wsparcia. Musiałem wybrać coś inteligentnego, może z nutką metafory

-Wszystko się spierdoliło. Mam ochotę umrzeć, a potem zabić się własnym trupem.

Tak. Zdecydowanie byłem w tym dobry.

Najgorsza jednak w tym wszystkim była cisza w odpowiedzi.

-Sehun...?

-Oj sory, na chwilę odszedłem od telefonu. Co mnie minęło?

To co czułem to nawet nie złość. Po prostu bezsilność. Nie potrafiłem powstrzymać ciężkiego westchnięcia, które wyrwało się z mojego gardła.

-Kiedy zaczynasz pracę? – odwróciłem się w stronę miejsca gdzie zazwyczaj się widzieliśmy. Chyba miałem nadzieję, że chłopak się zaraz tam pojawi i uratuje mnie od tego wszystkiego. Jak to się mówi, tonący brzytwy się chwyta.

-Dziś mam wolne, a co. Stęskniłeś się czy jak?

-Kpisz ze mnie prawda?

-Owszem – i mimo, że znałem go od zaledwie dwóch dni, wiedziałem, że przy pierwszej lepszej okazji nie będę miał oporów by za karę kopnąć go w piszczel albo pociągnąć za włosy. ‘Za tą kpinę w twoim głosie’ krzyknąłbym i uciekł. – Dlaczego do mnie zadzwoniłeś? Chyba nie potrzebujesz kupić mydła.

-Przejrzałeś mnie – zaśmiałem się czując gorycz rozprowadzającą się po moim zmaltretowanym już wcześniej gardle. Tym razem to on westchnął.

-Przepraszam Kai, ale...

-Wiesz co? Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem do ciebie dzwonić i zawracać głowy o tak późnej porze. Zapomnij o tym i uznaj, że to pomyłka – potok uczucia zwanym cholernym wstydem zaczął mnie zalewać, ponownie topiąc w swojej intensywności. – Miłego wieczo...

-Kai czekaj.

Poczekałem.

-Wiesz gdzie jest ten bar niedaleko motelu dla przejezdnych? Na obrzeżach miasta. Kilka przystanków od całodobowego – Cóż za zbieg okoliczności. – Spotkaj się tam ze mną. Za godzinę?

Kiedy się rozłączyliśmy, ciężar z moich ramion magicznie zniknął.

~*~

Po litrze wypitego piwa twoje dotychczas budowane bariery przyzwoitości i prywatności myśli odchodzą w zapomnienie. Już nie wstydzisz się powiedzieć czegoś nieodpowiedniego, zaczynasz pleść co ślina na język przyniesie.

-Wiesz Sehun. Miałem wszystko. Pracę, Kyungsoo, idealną relację z mamą. Już nawet sąsiedzi przestali za mną wołać ‘ej ty pedale!’ – moje oczy piekły, ale organizm nie potrafił temu zaradzić, ponieważ nie produkował wystarczającej ilości łez. Potarłem powieki pięściami, mając nadzieję, że nieprzyjemne uczucie zniknie – Pozwoliłem sobie nawet na kurtkę od światowej sławy projektanta, wszystko mi sprawiało jakąś przyjemność. A teraz? Gówno teraz. Zostałem sam, jestem nikim, nawet nie mam gdzie mieszkać. Nikt mnie nie lubi.

-Ja cię lubię.

-Dzięki Sehun, jesteś naprawdę miły.

-Wiesz co to kapa?

Podniosłem wzrok szukając w wyrazie twarzy chłopaka jakiegoś haczyka.

-Koc?

-Koc. Po co nam to wiedzieć?

-Bo to kupujemy, jesteśmy konsumentami.

-Właśnie – na twarzy Sehuna pojawił się znaczący uśmiech – konsumentami. Marnymi produktami ubocznymi wielkich korporacji. Po co nam wiedzieć co to kapa, kiedy nie potrafimy nawet naprawić zepsutego radia? Ah, przecież możemy iść do sklepu kupić nowe. Tak samo jak sto kanałów kablówki albo nowe ciuchy. Po co nam to wszystko? Twoja praca to nie ty, ilośc pieniędzy w twoim portfelu to nie ty, pieprzone portki, które masz na sobie to nie ty, twoje relacje z innymi ludźmi to też nie ty. Rzeczy, które posiadasz wkrótce zaczną posiadać ciebie. Aż w końcu zatracisz się i zapomnisz kim naprawdę jesteś. – wzruszył ramionami. Ja siedziałem z otwartymi ustami przechodząc szok – Nie wiem, może nie mam racji.

-Nie, nie! To co mówisz jest takie...prawdziwe.

-Ale trudno to zauważyć samemu. Po co się tak bardzo starać skoro i  tak wszyscy skończymy identycznie. Stan twojego konta nie świadczy o tym jaki jesteś. Spotykasz po drodze najsilniejszych i najinteligentniejszych, a ci sami ludzi rozlewają paliwo na stacjach benzynowych albo sprzątają kible. Bez tych ludzi zapanowałby chaos, a to i tak Martha Stewart zdobędzie sławę polerując swoje łyżki przez kilka godzin.

To było...czymś nowym. Nie spotkałem się jeszcze z tak zaskakującą osobą. Pierwszy raz musiałem przyznać Sehunowi rację, ale nawet nie potrafiłem wydusić z siebie słowa.

Jeszcze wczoraj opowiadał mi o penisach.

Kiedy wyszliśmy na zewnątrz tym razem ja pierwszy przerwałem ciszę.

-Dzięki Sehun za rozmowę. Było miło. Ale chyba będę musiał się już zbierać. Mam nadzieję, że jeszcze przyjmą moją rezerwację.

-Nie  spytasz czy możesz u mnie zanocować?

-Słucham?

Chłopak prychnął wyciągając paczkę papierosów z tylnej kieszeni startych spodni.

-Morze piwska, a ty dalej wstydzisz się spytać. Po prostu spytaj.

Bałem się, że znowu ze mnie żartuje. Tak to na pewno jego kolejny głupi żart.

-Ale...ja nie wiem czy mo...

-Co, mama ci nie pozwoli? Czy Kyungsoo?

Ja - 0, Sehun - 1

-Sehun, wynajmę pokój w motelu.

-Jezu chłopie, po prostu mnie spytaj.

Spojrzałem na niego niepewnie. On jak gdyby nigdy nic stał sobie spokojnie, oświetlony światłem latarni, paląc szluga.

-Mogę...

-Tak, nie ma problemu.

-Serio?

-No przecież mówię, że nie ma problemu.

Uśmiechnąłem się szeroko poprawiając na ramieniu pasek ciężkiej torby, której szorstki materiał zaczął ranić skórę w tamtym miejscu.

-Ale mam jedną prośbę.

-Oczywiście, zrobię wszystko.

-To dobrze. Zatem uderz mnie, najmocniej jak tylko potrafisz.


______________________________________________________________
notka: Dziękuję za wszystkie komentarze łącznie z tymi na żywo. I tak czuję, że nie zasługuję ^^

8 komentarzy:

  1. Wow, BBloading, to było... Wow.
    Może zacznę od tego, że jestem zachwycona masą mądrych sformułowań w Twoim tekście. Są genialne Q.Q Wszystko, naprawdę w każdym momencie było genialne, a teraz postaram się napisać składny komentarz, bo jak wspominałam - nie jestem w tym najlepsza.
    KyungSoo zachował się jak cham. Nie chodzi mi nawet o zostawienie go samego w mieszkaniu, ale raczej o fakt, że po prostu wykorzystał Kaia, zabawił się jego uczuciami i na końcu, w NAJGORSZYM MOMENCIE, kopnął w dupę. Rozumiem, jakby było kolorowo itd. i wtedy by się rozstali, a tak przecież mógł się domyślić, że Jongin jest w rozsypce i nie przyjmie tego dobrze. W tym momencie znienawidziłam D.O. mimo jego uroczego uśmiechu T__T
    Usta sięgające nosa powaliły mnie na łopatki. Musiałaś...
    Okazało się, że nawet Kris ma serce! Byłam tym mile zaskoczona, mimo tego że nazwał Kaia gównem, a gdybym była złośliwa, stwierdziłabym, że odnosi się to do koloru jego skóry, ale nie jestem złośliwa :)) Nie jestem.
    Rozmowy Jongina z Sehunem są mistrzowskie. Jego pogląd na świat jest tak prawdziwy i ładnie sformułowany, że śmie twierdzić, iż masz podobny, jeśli nie taki sam xD I dobrze, trzeźwe spojrzenie na to wszystko jest nawet bardziej niż potrzebne. Ucieszyło mnie, że Sehun zaproponował mu nocleg. Mimo tej suhej *hehehe* powłoki, wydaje się być w porządku *mydłoo... nie chcę o tym myśleć, nie nie nie nie nie*.
    Dotarłam do ostatniego dialogu. Uderzyć? O.O Zaciekawiłaś mnie, nie mogę doczekać się kolejnego postu Q.Q
    Hwaiting, BBloading! Suho!
    Genialne opowiadanie, oby tak dalej! <3
    Kei.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju... znowu trzęsą mi się ręce. Bardzo. I znowu płaczę sobie. Heh, ostatnio dużo ryczę. To chyba źle, no ale pomijając ten fakt. Jak możesz uważać, że nie zasługujesz...? Było świetnie, moje serce potwierdza, bo szaleje, krótko mówiąc.
    Znowu nie wiem, co napisać... Mam jeszcze większy mętlik w głowie, mindfuck nadchodzi~. Kyungsoo... czemu to zrobiłeś... Kyungsoo... Tak szkoda mi Kaia. Bardzo, bardzo, bardzo. W życiu tak chyba jest, że najlepszym ludziom jest najgorzej. To takie niesprawiedliwe... No ale Kyungsoo...
    Eksperymentem. Nawet mnie zabolało. Jakbym coś takiego miała usłyszeć kiedykolwiek, chyba bym się załamała. Cóż, pewnie zachowywałabym się tak jak Jongin. Biedactwo. Chciałabym go mocno przytulić, powiedzieć, że będzie okay, chociaż to mogłyby być kłamstwa. Cóż.
    Pierwsze zdania znowu wywołały u mnie ciarki. Z kolei te dwa zdania... O te...
    "Ale ideał trwa tylko przez moment. Więcej nie można od niego wymagać."
    To moje nowe motto. Zapożyczam je sobie, dobrze? Mówią całą prawdę, niestety. Takie to życiowe...
    To opowiadanie jest takie poważne. Ciężkie, bym powiedziała. I smutne także. Huuh, jedno z najlepszych! Moje zdanie się nie zmieniło, jak po jednym rozdziale mnie cholernie zaciekawiłaś, tak po drugim kompletnie zachowałaś przy sobie.
    Sehun jest interesujący i nie wiem, co o nim myśleć. Zdaje się, że będzie stanowił tutaj ważną rolę, tak zważywszy na pierwsze akapity właśnie. Nadal nie wiem, czego mogę się spodziewać po całości, i wiesz co? Kocham to uczucie. Że nie mogę niczego przewidzieć, to takie wspaniałe. :3
    W ogóle tyle tutaj wspaniałych tekstów. Q_Q Dobrym pomysłem będzie wydrukowanie sobie tego opowiadania, jak je skończysz. :D
    Żałuję, że na spotkaniu nie porozmawiałyśmy więcej, ale jak zaczęłyśmy w pewnym momencie, to czułam, jakbym mogła przegadać z Tobą całą noc. :) Mam nadzieję, że się zobaczymy jeszcze.
    Weny. Kocham.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, jejku jejku! Jaki spazz! Chociaż ty widziałaś jak ja ci spazzowałam ale to nic! I tak to jest takie cudowne że i tak napisze! Kyungsoo to szmata. Wybacz że tak...no ale szmata! Nie dość że wiedział że Kai jest załamany to jeszcze z nim zerwał przez TELEFON! Tchórzliwa szmata ;___; I te eksperymenty to takie przykre. Jak ty wychowałaś swoje dziecko?! xD Biedny Jonginnie...ja nie wiem co to za pedaus ale LUBE go XD Kris to niby taki cham ale on i tak się przejmuje. Cichy obserwator. No i Sehun! Ma tak świetnie wykreowaną postać nie wiem jak go opisać! I to jego spojrzenie na świat! Kocham je i ty masz podobne ^^ Nie wiem co ci jeszcze napisać bo przecież wszystko ci powiedziałam i nawet wyhugałam. Zasługujesz na każdy komentarz i na każde wyświtlenie najbardziej na świecie!
    Hwaiting! Już tęsknie ;___;
    G.G

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak się wciągnęłam że przeżywałam to wszystko z Kaiem ;-; jest genialne, naprawdę! Mam nadzieję że będzie tu duuużo, dużo Sekaia! I o co be z tą końcówką, Sehun masochistą? O.o czekam na więcej i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeżeli ty nie zasługujesz na te wszystkie pozytywne komentarze, to ja nie wiem ** Nie mów tak nawet, zasługujesz i to na jeszcze więcej, bo to opowiadanie jest zdecydowanie zbyt genialne **
    Znów zerwałam nockę, a raczej niewielką jej cześć, ale i tak się nie wyspałam. Ale to jest nieważne, bo dla tego opowiadania zdecydowanie warto nawet całą noc nie przespać. Chyba się uzależniłam... To źle, bo później nie mogę się pogodzić z zakończeniem opowiadania i chodzę zła przez kilka dni, bo tęsknię za tymi postaciami, zupełnie, jakby były żywe. Zwłaszcza, że jak pomyślę, że jeszcze jeden rozdział i to będzie połowa kolekcjonera, to ryczeć mi się chce.
    Ale nie ważne. Moje feelsy zostawmy w spokoju, bo miałam skomentować rozdział ** Jest świetny, ale to żadna nowość xd
    Kocham Sehuna. Tak bardzo go kocham, że umieram i mam ochotę go wyściskać. Ma tak zajebisty charakter, że to właśnie sprawia, iż to mój ukochany bohater w tym opowiadaniu. Uwielbiam jego teksty i ogółem zachowanie. W dalszym ciągu mistrz <3
    Dobrze, że nie przepadałam za Kyungsoo w tym opowiadaniu. Teraz nie lubię go jeszcze bardziej. Denerwuj mnie niesamowicie, albo jeszcze bardziej i niech będzie sobie tym pieprzonym hetero, ale i tak mnie wkurzył. Jak mógł potraktować tak Kaia, tego nieporadnego, dosyć zdziczałego Jongina. Będę mu to rozpamiętywać x.x
    I wiesz, wcale się nie dziwię Jonginowi, że nie chciał już do domu wracać. Po takim czymś sama nie miałabym ochoty wrócić, bo myślę, że i tak nie byłoby tak samo, jak wcześniej. Nie potrafiłbym już odbudować tej samej więzi z matką, co wcześniej. Chociaż na jego miejscu nie ufałabym tak Sehunowi i nie szła do jego do domu, ale Jongin sam się przekona, czy było warto, czy wręcz przeciwnie.
    I nadal jestem ciekawa postaci Luhana. Bo jeszcze go nie ma, a ja wciąż czekam **

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam obie części i.... Zajebiste xD Czekam na dalsze części :D

    Dużo weny <3

    H W A I T I N G ! ! ! ! !

    Zapraszam też na swojego bloga ^^ : http://crazyyaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. DLACZEGO TAK MAŁO KOMENTARZY KURWA
    przepraszam.. just ten blog zasługuje na o wiele więcej uwagi jest wart tych długich rozdziałów i tego jak bardzo mnie to pochłania. I zapewne nie tylko mnie. Dziękuję, że mogę się uczyć i wzbogacać słownictwo dzięki tobie. Bardzo. + dodałam w poleconych u siebie, nie ma szans bym to zignorowała.
    "Według innych dzieci byłem spedalonym imbecylem, który nie umie się bronić. Okrutne te dzieci." XDD "może chcesz tamponera...czy jak to się to tam nazywa." tamponetki od razu xDDD
    i tak w ogóle dzięki popłakałam się. To przykre kocham Kyungsoo całym sercem, ale gdybym coś takiego usłyszała to.. nie wiem co bym zrobiła. "byłem z tobą tylko dla eksperymentu" to straszne jak zużyta zabawka. Uczucia Jongina które zostały tak pięknie opisane .. Nie mów że nie zasługujesz bo.. nie wiem co ci zrobię nie chcę zbytnio grozić bo nie wypada ^^ i powiem ci, że cholernie podoba mi się tu postać Sehuna. Jest tu taki.. prawdziwy, hah serio.

    OdpowiedzUsuń
  8. ".może chcesz tamponera...czy jak to się to tam nazywa."
    leżę i leje, ej ten fanfick zapowiada się zajebiście <3
    i chyba widzę mój ukochany Fight Club tu <3
    IDEALNIE *.*

    OdpowiedzUsuń

szablon wykonany przez TYLER