Mogę
znieść naprawdę wiele rzeczy - bolesne zerwanie z chłopakiem, wyzwiska rzucane
w moją stronę, dziurę w skarpetce, czyjś nieświeży oddech. Jednakże coś mnie w
środku skręca, gdy jestem w obecności Luhana. Ostatnimi czasy zdaje się być
wszędzie, gdzie się tylko pojawię. Nigdy nie rozmawia ze mną o Sehunie, nigdy
nie widzę ich razem. Gdzie się tylko pojawię, on już tam jest. Ostatnio zaczął
nawet pojawiać się w moich snach.
Stał
obrócony do mnie tyłem. Palił papierosa, oczywiście. Wiem, bo znad jego głowy
unosiły się zawijasy białego dymu, na których widok już miałem zawroty głowy.
Nie miał na sobie butów, a jego włosy były rozwiane tak, jakby się za bardzo
spieszył dostać na miejsce, by przejąć się wyglądem. Znajdowaliśmy się razem na
placu pogrążonym w całkowitej ciemności nocy. Jedynym źródłem światła był
ogień, którego wściekle pomarańczowe jęzory trawiły tak dobrze znane mi
miejsce. Chciałem coś krzyknąć, ale moje gardło było zbyt suche, by wydobył się
z niego jakikolwiek dźwięk. Chciałem się poruszyć, lecz moje nogi odmawiały
posłuszeństwa. Tak jakby w zwolnionym tempie widziałem, jak Luhan odwraca się
do mnie. Śmiał się.
Czułem
się, jakby ktoś bardzo niemiły wyrwał mnie z błogiego stanu snu. Zerwałem się
do pozycji siedzącej, z niesmakiem stwierdzając, że moja koszulka jest całkiem
przepocona, a ja trzęsę się jak po jakimś napadzie. Sprawdzając godzinę,
przekląłem siarczyście, bo przecież była trzecia rano, a ja położyłem się spać
dwie godziny temu. Nie robiłem sobie nadziei, próbując znowu zasnąć.
Wiedziałem, że moje próby pójdą na nic. Znowu powróciłem do punktu wyjścia,
znowu cierpiałem na bezsenność. Cierpiałem.
To przez
Luhana.
~*~
Patrzył
na mnie. Wywiercał w mojej głowie dziury tymi swoimi wielkimi brązowymi oczami.
Jak gdyby nigdy nic siedział przede mną, z brodą opartą na ręce i gapił się,
jak jem swoją codzienną porcję owsianki. Na wodzie tym razem, bo mleko się
skończyło. Jestem komórką rakową Luhana, zniszczę go od środka. Sam,
gdybym miał raka, nazwałbym go Luhan. To taka jednostka, której za wszelką cenę
chcesz się pozbyć, ale nie możesz, bo utkwiła w Tobie, a Ty musisz cierpieć,
żeby jakoś przetrwać.
-Masz
podkrążone oczy, nie sypiasz zbyt dobrze, co? - mruknął, na co zareagowałem
zaciśnięciem szczęki. Podniosłem na niego wzrok, mając nadzieję, że tym go
zabiję. Jednak tak jak myślałem, nic się nie wydarzyło. - Przepraszam, będę
siedział cicho.
Miałem
zapytać o Sehuna, ale zanim to zrobiłem, ugryzłem się w język. Wiem, że chłopak
wkurzyłby się za to, lecz nie mogłem powstrzymać gorzkiej myśli, że mój własny
przyjaciel nie ma do mnie szacunku. - Dobrze się wczoraj bawiłeś?
Twarz
blondyna rozjaśniła się odrobinę. - Bardzo - wyprostował się na krześle. - A
ty?
Skrzywiłem
się. - Ja? - nagle straciłem apetyt, więc odsunąłem od siebie miskę. - Bawiłem
się wprost wspaniale, słuchając waszych jęków zza ściany. - Kurwa, miałem nie
rozmawiać o Sehunie.
-O czym
ty mówisz?
-Och, daj
spokój, to nic takiego. - Machnąłem ręką. - To nic, że prawie się zrzygałem,
słysząc, jak jęczysz o więcej. Ale muszę przyznać, że to obrzydliwe, powinieneś
się powstrzymywać trochę.
Twarz
Luhana wykrzywił grymas. - Jesteś niemożliwy, nienawidzę cię - syknął,
odsuwając się od stołu. Nawet nie patrzył w moją stronę, gdy nerwowymi ruchami
zbierał swoje rzeczy. Przeklął tylko, gdy uderzył kością piszczelową o nogę
stołu, a potem z hukiem zamknął za sobą drzwi wejściowe, co spowodowało tylko
odbicie się ich w drugą stronę.
Prychnąłem,
podchodząc do zlewu i ze złością wrzucając tam pozostałości mojego śniadania.
Dlaczego ten człowiek tak bardzo doprowadzał mnie do szału?
Usłyszałem
za sobą kroki i cichy śmiech. - Kłócicie się jak dzieci. - Sehun, ty
skurwysynie, to twoja wina. Nawet nie miałem siły, by się do niego odwrócić i
coś odpowiedzieć. Po prostu szorowałem naczynia, choć te już dawno osiągnęły
stan czystości. Zapadła głucha cisza. Słychać było tylko mój oddech i tarcie
gąbki o miskę. - Wyrobisz sobie mięśnie od mycia naczyń. - Znowu się zaśmiał, a
ja mogłem tylko przewrócić oczami.
-Fajnie -
mruknąłem.
-Kai? Coś
się stało?
-Nie,
kurwa, wszystko jest w jak najlepszym porządku. - Rzuciłem naczyniem na bok,
krzywiąc się na hałas, który sam zrobiłem. Chwyciłem się krawędzi blatu,
wstydząc się obrócić, by Sehun nie zobaczył moich zarumienionych od złości
policzków. Nawet nie usłyszałem, gdy stanął za mną.
Moje
serce przyspieszyło tempa, a mięśnie pleców spięły się lekko.
Poczułem
jego ciepły oddech na karku.
-Jesteś
zazdrosny? - Przeraziło mnie to, jak jego głos - cichy i wyjątkowo niski - na
mnie zadziałał. Po mojej klatce piersiowej zaczął rozprowadzać się nieprzyjemny
gorąc, którego nie potrafiłem się pozbyć żadnymi siłami własnej woli. Moje
palce zacisnęły się na blacie tak, jakbym chciał go za chwilę oderwać. Nagle
wszystko zwolniło, tylko bicie mojego serca odmierzało czas. Wiedziałem, że
Sehun jest niedaleko, jeszcze parę centymetrów, a nasze ciała się zetkną.
-Ja?
Zazdrosny? Niby o co?
Zrobił
krok i przylgnął do moich pleców.
Zamarłem.
-Przecież
widzę, jak na mnie patrzysz. - Jego usta, będące tuż
przy moim uchu, poruszały się przy każdym wypowiedzianym słowie i muskały
wrażliwą skórę w tamtym miejscu. Sapnąłem, nieznacznie odsuwając głowę
na bok. - I szczerze powiedziawszy, nie lubię sposobu, w jaki traktujesz
Luhana. Jest naszym gościem. - Poczułem się jak skarcone dziecko, zadrżałem.
Sehun położył ciężkie ręce na moich biodrach i pociągnął je do tyłu,
przyciskając własną miednicę do moich pośladków. Nawet nie chciałem dopuścić do
siebie myśli co się właśnie stało. Nie potrafiłem się poruszyć, a moje mięśnie
paliły żywym ogniem. Chciałem odepchnąć od siebie Sehuna, jednocześnie
błagając, by nie przestawał.
Mój mózg
zalała fala żądzy i pragnienia kontaktu cielesnego z Sehunem. Nie potrafiłem
normalnie myśleć, miałem wrażenie, że wszystkie emocje uderzyły we mnie ze
zdwojoną siłą. Nigdy czegoś takiego nie czułem, nawet nie zdawałem sobie
sprawy, że potrafię. Wiedziałem, że mogę się już pożegnać z własną godnością,
gdy jęknąłem cicho: - Sehun.
Jedno
słowo, wypowiedziane zmysłowo imię wystarczyło, by chłopak zrozumiał. Przywarł
wargami do odkrytej skóry mojego karku, tuż pod linią włosów, powoli tworząc
ścieżkę delikatnych pocałunków w stronę ramienia. Po chwili wysunął język,
nawilżając śliną małe punkty na mojej szyi. Mruknąłem, niezadowolony
bezczynnością jego rąk, na co Sehun zareagował gardłowym śmiechem.
-Taki
niecierpliwy - mruknął rozbawiony, przywierając jeszcze bardziej do mojego
ciała. Poczułem go, a on zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Chciał,
żebym czekał, pogrążając się w mojej dotychczas nieznanej dla mnie frustracji.
Wiedziałem, że już nigdy nie zapomnę jego dotyku i widoku jego dłoni
znikających za gumką moich bokserek.
Och.
Delikatny,
ale pewny siebie. Wspaniały. Wywołujący dreszcze i uczucie podniecenia. Sehun.
Pchnąłem
biodrami do przodu, prosząc o jeszcze więcej. To, co oferował mi Sehun, było
niewystarczające. Wiedziałem, że drażni się ze mną, a wiedza, że czerpie z tego
przyjemność, gotowała krew w moich żyłach. Odchyliłem głowę do tyłu, kładąc ją
na ramieniu chłopaka. Zamknąłem oczy, starając się skupić całą uwagę na
szorstkich i ciężkich palcach Sehuna, które owinął wokół mnie. – Sehun, proszę, zrób coś.
-Poruszę
ręką, jeśli obiecasz, że będziesz miły dla Lulu.
-Obiecuję,
kurwa! - jęknąłem żałośnie, desperacko wiercąc się pod dotykiem Sehuna. Już
nawet nie myślałem co mówię, co słyszę, co czuję. Chciałem czegoś, czego nigdy
nie doznałem, a to pragnienie rozrywało mnie od środka. Miałem wrażenie, że
pierwszy raz ktoś dotyka mnie w ten sposób. Miałem ochotę krzyczeć,
jednocześnie przygryzając wargę, by żaden dźwięk nie wydobył się z moich ust.
Wkrótce
Sehun wykonał ruch, na który tak bardzo czekałem. Stabilne i wolne tempo
doprowadzało moje ciało do szaleństwa. Cichymi jękami próbowałem dać chłopakowi
do zrozumienia, że to za mało. Przyspieszył ruchy, gryząc lekko skórę mojego
ramienia. Bolało. Każda komórka mojego rozgrzanego ciała pragnęła punktu
kulminacyjnego tego wszystkiego, z drugiej strony modląc się, by wspaniałe
uczucie nigdy się nie skończyło. W dole mojego brzucha pojawił się ucisk,
sygnalizując powoli zbliżającą się metę.
W
ślimaczym tempie Sehun wynosił mnie na mój szczyt.
Jęknąłem,
żałując, że zbliżam się do końca.
Ostatnie
pchnięcie, ostatni ucisk i już mogłem poznać uczucie orgazmu, o którym tyle się
nasłuchałem.
Byłem w
końcu niewinny, a Sehun mi tą niewinność brutalnie odebrał.
Nie wiem
ile czasu minęło, pięć minut, może godzina. Chłopak oderwał brudną rękę od
mojego ciała, po czym wytarł ją o materiał koszulki na moim brzuchu. - Cieszę
się, że się zrozumieliśmy.
~*~
Sytuacja
po wydarzeniach tamtego poranka była dla mnie odrobinę... niezręczna. Byłem zły
na Sehuna, na Luhana, a przede wszystkim na samego siebie. Byłem głupi, jak
mogłem dać się tak zmanipulować? Nie potrafiłem przebywać w towarzystwie
chłopaka, nie myśląc o tym, co się stało w kuchni. On zaś nie przejmował się
niczym, jak gdyby nigdy nic wywalając swoje giry na stół.
To był
dziwny trójkąt. Luhan chciał mnie, ja chciałem Sehuna, a on jak zwykle miał to
wszystko w dupie. Nie mogłem pojąc dlaczego wszystko musi być takie trudne.
Dlaczego nie uczą nas w szkołach, jak rozwiązywać takie sprawy? Skomplikowane
związki, telenowela życia, niekończące się problemy...
-Musimy
znaleźć pracę - stwierdził Sehun, wyrywając mnie z zamyślenia. Drgnąłem lekko,
odsuwając się od chłopaka, który trzymał w rękach gazetę. - Myślę, że gdybym
zadzwonił do Zitao, to wstawiłby się jeszcze za mną w tej restauracji, w której
kiedyś pracowałem. Na pewno znalazłoby się miejsce dla nas obu.
Jego
słowa nie docierały do mnie. Byłem wpatrzony w pierwszą stronę porannego
dziennika, który swoim wielkim nagłówkiem informował o pożarze sklepu
całodobowego. Sehun wyłapał mój wzrok i również zerknął na artykuł. - Ciekawe
kto to zrobił.
-Tu jest
napisane, że to wina instalacji gazowej.
Prychnąłem.
- Dobrze wiem, jak świetnie działa ta instalacja, była nowa, Wu się o to
starał. Ten sklep był dla niego całym światem. – Skrzywiłem się na myśl o
własnym szefie. Powinienem odwiedzić go w szpitalu, przez telefon zdawał się,
jakby życie z niego wyparowało. Nie potrafiłem wyczuć w jego głosie ani kropli
yifanowej arogancji. Było mi go naprawdę żal.
Sehun
wzruszył ramionami, zwijając gazetę w rulon. - Nieważne, nie przejmuj się już
tym. Było - minęło, trzeba spiąć dupę i coś znaleźć, mydło już nie wystarcza.
Jeśli dalej tak pójdzie, umrzemy z głodu.
-To nie
wydawaj tyle kasy na Luhana. - Chłopak rzucił w moją stronę mordercze
spojrzenie. Skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej, czekając na jego kolejny
ruch. Tymczasem on odwrócił się na pięcie, mrucząc 'Zadzwonię do Zitao'.
~*~
Mama
znowu do mnie dzwoniła z prośbą o powrót do domu. Zbliżały się święta, co po
raz pierwszy w moim życiu nie było dla mnie faktem wzbudzającym głębokie
emocje. Nie cieszyłem się na myśl o świątecznej rutynie, dekoracjach i
wystawnej kolacji, którą i tak spędzilibyśmy z mamą w restauracji.
Nie tym
razem.
~*~
Często sprzeczaliśmy się z Sehunem, ale nasze kłótnie nie
były nigdy zbyt poważne. Zazwyczaj kończyły się głupim żartem albo uściskiem na
zgodę. Ostatnio jednak sprawy nabierały innego obrotu.
Nasze rozmowy ograniczyły się do rzucania cichego ‘cześć’ i
‘dobranoc’, a interakcje coraz bardziej zbliżały się do poziomu zera. Nie
potrafiłem uwierzyć, że Sehun wciąż co noc przyprowadza Luhana, a potem stawia
przede mną zadanie by wyrzucić go z domu. Czułem się jak pośrednik między moimi
rodzicami podczas ich rozwodu.
Luhan z czasem przyzwyczaił się do pewnego schematu, który
zobowiązywał go do szybkiego znikania zanim pojawię się w kuchni, gdzie
zazwyczaj przesiadywał. Czasem czekał, aż się obudzę, by powiedzieć mi ciche
‘dzień dobry’, uśmiechnąć się i wyjść.
Były momenty, w których nawet było mi go żal. Jednak zanim o
tym pomyślałem, szybko mi przechodziło.
~*~
Byłem wdzięczny Sehunowi, że mimo jego obskurnego życia,
wciąż potrafił utrzymać wiele pożytecznych kontaktów. Dzięki jego umiejętności
szybko udało nam się zatrudnić w restauracji niedaleko od centrum miasta, w
której kiedyś zwykł pracować.
Zostaliśmy przydzieleni do tej samej zmiany, co i tak nie
zmieniało faktu, że nie potrafiliśmy się ze sobą normalnie komunikować. Czasami
łapałem się na tym, że patrzę na Sehuna, gdy ten wykonywał swoje czynności, by
po chwili podnieść wzrok i uczynić ze mnie najbardziej zażenowanego człowieka
świata.
Byłem czerwonymi policzkami Tao.
-Kai, podejdź tu na chwilę – mruknął kiedyś do mnie,
przywołując ruchem palca. – Zasłoń mnie. – Ściągnąłem brwi, próbując zrozumieć
o co mu chodzi. Kiedy nie ruszyłem się z miejsca, chłopak chwycił materiał
mojego uniformu i przyciągnął do siebie. – Zasłoń mnie.
Dopiero po chwili dotarło do mnie co się dzieje, więc
położyłem dłoń na nadgarstku chłopaka, wstrzymując jego ruchy. – Co ty
wyprawiasz, Sehun?
Spojrzał na mnie z politowaniem i znudzeniem. – Dosypuję do
dania narkotyki, nie widać?
Zdziwiła mnie jego szczerość i zimny ton głosu. Nie
poznawałem go, coś naprawdę się zmieniło i przeklinałem siebie, że nie
zareagowałem w porę.
-Ale dlaczego, przecież ktoś się może zatruć! Przestań!
-O to mi chodzi, idioto – syknął, wyrywając się z mojego
ścisku. – Teraz zamknij mordę i patrz, czy ktoś nie idzie.
Tego było za wiele. Odsunąłem się od niego jak oparzony i
chwyciłem swoje włosy, boleśnie ciągnąc za końcówki. Chciałem, żeby ból mnie
ocucił, wyrwał z tego okropnego koszmaru, w którym utkwiłem. Dlaczego Sehun się
tak zachowywał? Co się stało? To moja wina?
Tak dużo pytań, zbyt mało osób, by odpowiedzieć.
-Wiesz co, Sehun, mam ciebie dość. – Zacząłem zbierać
nerwowo rzeczy, nie przejmując się, że niektóre z nich wypadają mi z rąk i
muszę je podnosić po kilka razy. – Wracam do domu, nie będę świadkiem
przestępstwa.
Kręciło mi się w głowie. Chciałem wymiotować. Schować się,
ukryć gdzieś daleko, gdzie nikt ani nic mnie nie dosięgnie.
Nie wiem jak udało mi się wrócić do mieszkania i jak długo
to trwało. Idąc do pokoju musiałem przytrzymywać się ściany, jakby moje życie
od tego zależało. Zdawałem sobie sprawę, że przeżywam szok. Może miałem zawał
serca? Tak naprawdę byłem starym dziadem bez zębów, a moje ciało już nie
potrafiło funkcjonować poprawnie.
Opadłem na materac, który już zdążyłem mianować swoim
łóżkiem. Nie zorientowałem się, kiedy obraz stał się czarny, a ja zacząłem
opadać w nicość.
~*~
-Kai, słyszysz mnie? Obudź się, to
ważne. Wiem, że mnie słyszysz, po prostu otwórz oczy... Ale z ciebie debil,
śpisz w takim momencie. Wyprowadzam się. – Poczułem delikatny dotyk na swojej
głowie. – Zostawiam klucze na półce przy drzwiach. Odpoczywaj, bracie.
~*~
Nie wiem jak długo spałem, chyba zbyt długo. Zdecydowanie
nie była to normalna dawka snu. Gdy otworzyłem oczy, było ciemno, a ból, który
rozprowadzał się po mojej czaszce nie dawał szansy skupić wzroku na jednym
punkcie.
Było cicho. Nie potrafiłem usłyszeć tłukącego się Sehuna,
czy jęków zza ściany. To nowość, a może już się przyzwyczaiłem i zacząłem to
ignorować.
Kiedy wyszedłem z pokoju, wszystkie światła były pogaszone.
-Sehun? Wróciłeś już? – drzwi pokoju chłopaka były otwarte,
co mnie zdziwiło, bo on nigdy nie zostawiał ich otwartych. Zaglądnąłem do
środka. Pusto.
Poczułem dziwny ucisk w żołądku. Nie było sensu sięgać po
telefon i wystukiwać tak dobrze znany mi numer.
Zostawił mnie.
~*~
Kiedy minął tydzień, wiedziałem, że Sehun już nie wróci.
~*~
Niezręcznie było mi przebywać w mieszkaniu Sehuna samemu.
Wszystko było takie ciche, bez życia, ciężkie, nudne.
Już nie miałem komu gotować i przygotowywać dziennej dawki
kawy. Było mi nawet brak Luhana, który w pewnym sensie był łącznikiem między
mną, a Sehunem. Może są razem? Szkoda, że nie potrafiłem się zmusić, by
zadzwonić.
Nie spodziewałem się jednak, że ktoś zadzwoni do mnie.
-Tak, słucham.
-Cześć, Kai.
-Sehun.
Pierwszy raz od bardzo długiego czasu usłyszałem jego
śmiech. Szkoda, że był przygłuszony przez mechanizm.
-Jeszcze o mnie nie
zapomniałeś.
-Jak mógłbym? Dlaczego mnie nie uprzedziłeś?
-Mówiłem, że się wyprowadzam, ale ty
spałeś.
-Dobrze wiesz, że ja nie śpię.
-Żyjesz, więc musisz spać.
Czułem, jak do moich oczu napływają łzy. A ja już myślałem,
że wyschły bezwzględnie.
-Mam wrażenie, że dawno umarłem.
-A wiesz, że to dobrze? Dopiero gdy
wszystko stracimy, możemy coś osiągnąć.
-O czym ty pierdolisz, Sehun?
-Pamiętasz dzień, w którym chciałem
kogoś zatruć? Chodziło o ofiarę z człowieka. Dlaczego mi przeszkodziłeś?
-Sehun, przestań, już mówiłem...
-Ale mnie nie zatrzymasz. Zawsze
chciałem kogoś zabić, a ty mnie nie zatrzymasz.
-Sehun, przerażasz mnie, możesz wrócić? Porozmawia...
-Stul pysk, Kai. Zrobiłem dla ciebie
wszystko, uczyniłem z ciebie wolnego człowieka. Musisz pozbyć się wszystkiego z
tamtego życia, by móc odrodzić się na nowo. Wszystkiego. Łącznie z twoim
ukochanym sklepem...
-Co do tego ma sklep, chyba...
-Nie przerywaj mi, kurwa. Ciesz się,
że pozbyłem się ciężaru za ciebie. Teraz mam okazję pozbyć się tego, co
najbardziej cię zraniło.
-Se...
-Zabiję twoją matkę.
~*~
Biegłem ile sił, aż kwas zaczął palić moje mięśnie. Potem
pobiegłem jeszcze dalej. Wizję zamazywały mi łzy, które teraz spływały po moich
policzkach.
Liczyły się sekundy.
~*~
Gdybym potrafił, zaśmiałbym się, że umiem bez problemu
dotrzeć do mieszkania mojej mamy. Starałem się nie myśleć, że to też mój dom,
wymazałem starą ścieżkę z pamięci.
Gdy wpadłem do środka, jedyne, co napotkałem, to cisza.
Nikogo nie było w domu, a mimo to darłem się na całe gardło, modląc się o żywą
duszę.
Usiadłem ciężko na kanapie, na której przesiadywałem kiedyś
godzinami, i sięgnąłem po telefon, buszując po książce kontaktów.
Luhan.
Z mocno bijącym sercem nacisnąłem zieloną słuchawkę, by po
chwili usłyszeć sygnał połączenia. Odpowiedział mi ten sam cichy głos, który co
rano mnie irytował. Dziś zdawać by się mogło, że jest dla mnie zbawieniem.
-Halo?
-Luhan, to ja.
-Czego chcesz, Sehun?
Naprawdę nie wiem, po co ja to komentuję, skoro regularnie dostaję śliczne spoilerki, znam calutką fabułę, wiem, jak się skończy i dlaczego... Ale czuję taką potrzebę wypowiedzenia się jeszcze raz (bo ja się na żywo nie umiem wysławiać, o czym zresztą wiesz TT) i tak czy inaczej wolę pisać, więc... dobra. THIS scena, którą czytałam pięćdziesiąty raz i wciąż się skręcałam. Nie ma co się dziwić, nie dość, że to w pewnym sensie SEKAI, to jeszcze tak dobrze opisane, te emocje i metafory, myśli Kaia podczas tego, co robił mu Sehun, i to zdanie, które jest moim absolutnie ulubionym. Naprawdę rozważam zrobienie sobie na ścianie kolażu z ulubionymi cytatami z opowiadań, a to tam wyląduje na samym początku.
OdpowiedzUsuń"W ślimaczym tempie Sehun wynosił mnie na mój szczyt." - geniusz *^* Inaczej nie jestem w stanie tego nazwać. Mycie garów w kuchni już nigdy nie będzie takie samo. Brudna robota... Sehun, ty świnio, nie wyciera się brudnych rąk o koszulkę, bo to niehigieniczne :< Jeszcze CZYJĄŚ. No wiesz co TT W każdym razie jestem tak skręcona, że się już szybko nie rozkręcę. THIS scena jest jedną z moich ulubionych w Kolekcjonerze (nie ulubioną, bo za dużo mam ulubionych, żeby którąś tak wyróżniać x.x) i jeszcze do niej nie raz wrócę.
Uff, ciężko jest pisać komentarz, znając fabułę, ale nie chcąc jej w chamski sposób zaspoilerować innym czytelnikom ;__;
Luhana jest mi cholernie żal. Chyba bardziej niż Kaia. Tak, zdecydowanie bardziej niż Kaia, chociaż obydwoje mają teraz mętlik w głowie, ale to Lu jest chyba bardziej zraniony. Widzę go, z tym papierosem, jak się wpatruje w Kaia przy kuchennym stole, a ten rzuca mu te swoje mordercze spojrzenia i nic nie rozumie... To smutne :< "Jestem komórką rakową Luhana" i chęć nazwania raka Lu <3 Powiedziałabym "słodkie", ale... ekhm, wolę nie.
Sehun dosypujący narkotyki w restauracji, no wiesz co, a miał pluć do nich xD Ale fakt, jego ślina chyba jeszcze nie osiągnęła statusu trucizny do zabijania. Sehun, gnojek z ciebie, ale czuję do ciebie dziwną sympatię. Chociaż wiem, że jesteś okrutny.
"Luhan chciał mnie, ja chciałem Sehuna, a on jak zwykle miał to wszystko w dupie." - czytałam to u Ciebie ostatnio i umierałam, bo uwielbiam to zdanie, chociaż nie jestem pewna, czemu. Znowu Sehunnie z poker fejsem, w stym swoim czarnym szlafroczku i z kijem bejsbolowym. Zawsze już to zdjęcie i ten obraz będzie mi się kojarzył z Kolekcjonerem *-* I to tak pasuje do tego bezwzględnego Sehuna, którego tu stworzyłaś...
Rozmowa przez telefon Kaia i Sehuna... Boże, wiedziałam, że tak będzie, ale to ostatnie zdanie i tak sprawiło, że teraz serce mi wali dwa razy szybciej niż na początku. A potem jeszcze Lu. Ha, zaschło mi trochę w ustach. Tak, sama mam nieźle pomieszane w głowie teraz, chociaż pewnie nie powinnam. Naprawdę, czytając to, mam wrażenie, że czytam pierwszy raz, jestem sobie niepozornym czytelnikiem i nie wiem co powiedzieć. A poza tym nie umiem komentować, zawsze wychodzi mi z tego chaotyczne paplanie. Przepraszam. W każdym razie wiesz, że kocham Kolekcjonera całym sercem i aż mną trzęsie, żeby sobie jeszcze raz obejrzeć ten film, ale chyba jednak poczekam i obejrzymy z Ber jak przybędzie *-* I w ogóle, jak tak wyobrażam sobie reakcje ludzi po tym rozdziale...
Jeśli jeszcze raz powiesz coś o tym, że nie umiesz opisywać emocji, to się na Ciebie spojrzę z POLITOWANIEM. Te emocje to moje emocje. A więc wpasowałaś się w moje gusta jak...
Może pozostawię Ci tą mądrą sentencję do dokończenia samej~
Przepraszam ale jaki kurwa jebany SEHUN?! Co to ma być?! labhfae ;___; Nie ogarniam chyba mózg mi wyprało czy co ja nie wiem...ah ale od początku. Ten sen z Luhanem troszkę mnie przestraszył...taki dziwny straszny Luhan...uhhh....I później była moje ulubiona smut-na scena! Rzeczywiście nie użyłaś żadnego określenia, dumna mnie rozpiera. Normalnie respekt! xD Sehun wie jak wykorzystać sytuacje...jebaniec...biedny Kai....biedny Lulu...tak nawiasem xD Tak myślałam, że po tym incydencie będą się od siebie oddalać. Ale ten miłosny trójkąt...czy ja wiem czy trójkąt w końcu Sehun ma wszystko w dupie. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo się z tego śmiałam xD Zboczona Gomili....XD Więc Lulu chce J0ongina ale Jongin chce Sehuna...zjebane powiem ci bo ...no sama nie wiem. Lulu za bardzo się o niego nie stara ...jakoś. Biedny jest swoją drogą trochę mu współczuje...niby nie jak dziwka ale jednak..trochę tak. Ja i ogar moich wypowiedzi mnie dziś powalają x.x lepiej nie czytaj dalej... Rozwaliło mnie to że Sehun chciał dodać tych narkotyków. Co za zjeb no nie wierze w niego. I później się wyniósł i myślałam że ucieka przed policją ale sama nie wiem. I chce zabić matkę Jongina bo robi dla niego wszystko...no nie wiem czy to jest dobry pomysł Sehun. Spójrz na mnie i daj się skopać. Ale na serio. Czemu Luhan nazwał Kai, Sehunem? Nie ja już nie wiem mindfuck stulecia ja pierdole CO TY MI ROBISZ?! xD Nienawidzę kiedy nie wiem co napisać ...a chciałabym wiele. Jak zwykle pozostaje mi oklepane JESTEŚ ZAJEBISTA ale co mam poradzić skoro to prawda? Powodzenia...o kurwa nie wiem jak to wyjaśnisz ale czekam niecierpliwie! Hwaiting!
OdpowiedzUsuńG.G
Uwiodłaś mnie muzyką i choć długo zabierałam się za same opowiadanie, wchodziłam tu dla samej muzyki. Dziś jednak powiedziałam sobie, dobra przeczytam, bo w sumie zapowiada się ciekawie. No i skończyłam z mętlikiem w głowie, choć w sumie można to porównać do pustki. Ten rozdział przekreślił wszystkie moje próby poskładania faktów i rozumienia czego dokładnie dotyczy fabuła. Aish tyle bym ci chciała powiedzieć i w ogóle, ale nie mogę zebrać myśli.
OdpowiedzUsuńNie znalazłam większych błędów ortograficznych, a jeśli były to chyba mogłam nie zwrócić uwagi. Napisane dość specyficznym stylem i na początku bardzo, bardzo nie pasowała mi rola Kai'a. Po opowiadaniu w którym to on był tym gorszym charakterem, który sprowadzał Sehuna na zła drogę, jakoś trudno było mi się przestawić. Niemniej jednak dzięki temu opowiadanie wiele zyskało, bo podeszłam do niego z większą ciekawością. Intryguje mnie postać Luhana, a ostatni akapit jeszcze bardziej utwierdził mnie w tym przekonaniu. Dziwna mieszanka ironii i goryczy. Słodko - gorzkie opowiadanie do przemyślenia. Jak film 'Autor Widmo'. Nie mogę nawet sobie wyobrazić co będzie dalej, choć mam kilka koncepcji. Mhm, Kolekcjoner 5 mi się włączył, od razu przyjemniej się myśli ♥
Niecierpliwie będę wyczekiwać kolejnego rozdziału i rozwiązania kilku zagadek. Dlaczego Luhan nazwał go Sehunem? Czy jego matka przeżyje? Tyle pytań, bez odpowiedzi. na miejscu Sehuna zabrałabym się najpierw za Kyungsoo. Kolejne opowiadanie budzące we mnie nie chęć do niego, a już zaczynałam go lubić ;< D.O przepraszam ;;
Musisz mi wybaczyć wszystkie błędy, ale siedzie w egipskich ciemnościach, a oczka są już słabe, nawet w soczewkach i okularach. Uroki wady wzroku.
Sayuu ne? ♥
jejku... *^*
OdpowiedzUsuńto mój pierwszy komentarz, mimo że wszystko sprowadza się już ku końcowi... nie wiem w sumie czemu wcześniej nic nie skomentowałam, może mi się nie chciało, może nie miałam czasu, a może tak bardzo nie ogarniałam że aż niewiedziałam co napisać xd
w każdym razie teraz, po obejrzeniu "podziemnego kręgu" wszystko już ogarniam. chociaż może wszystko to za dużo powiedziane, lepiej brzmi 'większość'. na początku to że luhan powiedział do kaia 'sehun' strasznie mnie zdziwiło i nawet bym nie pomyślała że oni... no xd nie będę tu spoilerować... teraz kiedy już WIĘKSZOŚĆ rozumiem, wszystko zaczyna nabierać sensu, chociaź kai pewnie musiał być w szoku >.<
co dalej... wcześniej zachowanie kaia w stosunku do luhana wydawało mi się w miarę normalne, teraz jednak uświadomiłam sobie jak wielkiego mindfucka musiał mieć lu i szczerze mu współczuję...
na koniec życzę mnóstwo weny i coż... hwaiting~ ;3
ps. ten film mnie zmiażdżył....
Mogę tylko skomentować tak - błagam o więcej.
OdpowiedzUsuńNiezwykle wciąga i przyprawia o dreszcze, wzbudza skrajne emocje, o których bym nie pomyślała, że mogę żywić, w szczególności do Sehuna, a z drugiej strony... wydaje mi się, że rozumiem o co mu chodzi... Serio, nawet nie wiem czy ma być mi go szkoda, czy po prostu uznać za psychopatę. W tym wypadku nawet zaczęłabym kibicować HunHanowi, tyle że nie mogę oderwać się od mojego ulubionego pairingu, nie ważne co... :< Ale czy Kai przeżyłby, gdyby ten zabił mu matkę? W ogóle czy by mu kiedykolwiek wybaczył? q,q
Życzę weny na duże ilości miażdżących tekstów Sehuna i oby ich relacje z każdym rozdziałem bardziej kwitły C;
Na wstępie zaznaczę,że ten komentarz jest żałosny xD ALE sie starałam!
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od tego, że bardzo się cieszyłam na nowy rozdział! Pomijając fakt, że wstyd mi za to, że dopiero teraz siadłam i komentuję, ale to już inna historia i właściwie postaram się teraz bardzo przyłożyć, żeby mój skromny komentarz Ci się spodobał. Bo jak ja Ci jutro w oczy spojrzę?! W takim razie do dzieła.
Czyżby to Luhan podpalił sklep Krisa? O.O Właściwie zdałam sobie sprawę, że wraz z poznaniem zakończenia całkowicie inaczej patrzę na tekst, który czytam, także mimo wszystko postaram się napisać tak, jakbym go nie znała (co jest niesamowicie trudne, bo mnie aż rozpiera!). To trochę przykre, że Kai musi ciągle znosić Luhana. Nie dziwię się w sumie, że jest tak zazdrosny o Sehuna, to nawet trochę urocze. Tym samym denerwuje mnie Sehun xD. Ale to już inna sprawa.
W jednej chwili zrobiło mi się żal Luhana. Próbował być miły dla Kai’a, wtedy rano, ale ten traktuje go jak śmiecia. Nawet jeśli sypiałby z Sehunem, to i tak to ich prywatna sprawa, nie powinien być takim chamem… (JAK JA MOGĘ PISAĆ TAKIE RZECZY, WIEDZĄC CO JEST DALEJ freuidjsn.). Kolejna akcja z Sehunem, w kuchni... O mamo, naprawdę? Kaia chyba naprawdę osłabiło xD W sumie co się dziwić, jak taki Oh… Od tyłu. No nieważne, wiesz, o co mi chodzi o.o. Końcówka mnie rozwaliła. O bluzkę, naprawdę, Sehun, naprawdę… xD Najbardziej szkoda było mi tej koszulki.
I szkoda mi Krisa, strasznie. Tyle włożył w ten sklep, a głupi pożar wszystko zniszczył. Właściwie pożar, który podejrzewam kto spowodował, ale to już pominę.
Mydło im już nie wystarcza? Ughr, ten koleg, to ten sam Zitao, którego penis myśli za niego? O.O To dobrze, że Sehun ma takie wtyki, że przynajmniej ma jak załatwić sobie za co żyć. W dzisiejszych czasach bez znajomości się nie obejdzie.
Trochę mnie smuci, że Kai nie chce pogodzić się z mamą. Widać, że tego żałuje, a ten i tak jest uparty. Chociaż czy to aby możliwe, że po prostu nie chce rozstawać się z Sehunem? Bardzo prawdopodobne. Ale to przecież święta… ;;
Znowu żal mi Luhana! W moim komentarzu to się tak przeplata. Raz żal Krisa, raz Luhana, czasami nawet Kaia i w sumie nie wiem, co twórczego mogłabym napisać. Że na miejscu Lulu już dawno dałabym sobie spokój z Sehunem, skoro Kai ma taki sposób traktowania? Sama nie wiem, to trudne.
Akcja w restauracji mnie przeraziła. Bo dlaczego Sehun zatruł to jedzenie? Próbuję doszukać się jakiegoś logiczniejszego powodu niż chęć zabawy, ale mi trudno. Jakaś zemsta? Cokolwiek? To trudne. Rozgryzienie pana Oh jest chyba najtrudniejsze w całym Twoim opowiadaniu.
… Jak to się wyprowadza. To była pierwsza myśl, jaka wpadła mi do głowy, gdy przeczytam ten krótki akapit. Czyżby Sehun najpierw podał Kaiowi narkotyki, żeby spokojnie wyjść? Jejku, wspominałam może, że nie rozumiem Sehuna? T__T Przestań być tak zagadkowy, dzieciaku…
Jejku, nie mogę, nie mogę, nie mogę. Komentuję na bieżąco, fragmentami, więc może to trochę dziwnie wyglądać, ale… Znowu w głowie będę miała tekst Sehuna o matce. To okropne, z jednej strony… SEHUN, TY POPIEPRZONY PSYCHOPATO. Chcesz dobrze dla Kaia, ale jesteś tak popieprzony, że to aż zwala z nóg. Mój mózg nie wytrzymał i po pierwszym przeczytaniu poszłam na godzinny spacer, jak wspominałam. Ughr, jejku. Przerażające.
I końcówka. Której nikt nie rozumie. I ja jej nie rozumiałam. Jejku. Jejku. Jejku ;;. Dobra, to trudne. Cholera. Zastanawiam się, jak Luhan mu pomoże. Mam nadzieję, że coś wykombinują, ale boję się tego następnego rozdziału. Strasznie. To przerażające. Ile razy to mówiłam?
Schylam głowę przed Twym geniuszem, Hurri. Naprawdę. Umiesz genialnie wprowadzić mnie w stan przerażenia i skołowania. Mało komu się to udaj. Gratulacje. Składam na Twoje rączki ;;
Hwaiting, hwaiting, hwaiting <3
Kei.